[ Pobierz całość w formacie PDF ]
śeby obaj mieli ładne córki,
śeby cieszył nas widok tych córek,
Jakaś krówka \eby, \eby kurki,
Piesek \eby, koniecznie Burek.
śeby groszek się wspinał po kijkach,
śeby wdzięcznie, \eby poręcznie,
śeby taka mała stacyjka
Z jednym tylko pociągiem miesięcznie,
A pociąg z jednym wagonem,
A ten wagon z jednym przedziałem,
Starzejemy się, mój stary, z fasonem,
Wymieramy, mój stary, z nabiałem,
Trochę-śmyjak kresowa warta,
Trochę-śmyjak kanarek z ciocią,
A właściwie, to raz na kwartał
Te\ wystarczyłby dla nas pociąg,
Za to więcej udanych pasjansów,
Za to bardziej odległa sceneria -
Marzą nam się stacje dyli\ansów
Zagubione na niebieskich preriach,
Uło\one mrocznie, ubocznie,
Oblę\one przez upały lub zimy,
śeby jeden dyli\ans rocznie,
śeby nikt nie pytał, co myślimy...
Jak stworzyć tekst
By tekst stworzyć, niepotrzebne jest natchnienie
et cetera
I zbyteczna jest znajomość światłych ksiąg i pięknych
sztuk,
Byle paczka ekstramocnych, takich mocnych jak
cholera,
Byle brzydki wierny kundel, który zasnął u twych nóg.
By tekst stworzyć, niepotrzebne kaloryczne od\ywianie
Ani biurko, które świe\ą politurą w mroku lśni,
Byle paczka ekstramocnych, rakotwórczych
niesłychanie,
I ten pies, co poszczekuje, bo mu właśnie coś się śni.
śona mo\e być kłótliwa, mo\e drzeć się wniebogłosy,
A na dworze deszcz być mo\e i najni\szy z ni\ów ni\,
Lecz gdy masz starego kundla i swe stare papierosy,
Wez ołówek ogryziony, jakiś papier, siądz i pisz.
Radio wyje u sąsiada, wicher wyje za oknami,
Chandra wyszła w smutne miasto, tak jak wilk
wychodzi w step,
Wciągnij w płuca ekstramocnych dym szarpiący jak
dynamit,
Pogładz ręką za\ółconą wsparty o twe stopy łeb...
By tekst stworzyć, trzeba kochać, cierpieć oraz
obserwować,
Więc psa kochaj, choćby za to, \e jest wierny tak jak
pies,
Cierp z powodu ekstramocnych, z których zwykle boli
głowa,
I obserwuj to, co piszesz. Bo to właśnie zwie się "tekst".
Stabilizacja
... a jak się ju\ ma mieszkanie
I mały ogródek za domem,
I "Przekrój" się zawsze dostanie,
Bo kioskarz to dobry znajomy,
I gdy się kłania sąsiadom,
Po\ycza się od nich masło
I w zamian słu\y się radą,
Jak dobrać kolory zasłon,
I kiedy się jest szanowanym,
I ma się trzy garnitury,
I mleczarz przynosi co rano
Mleko, płacone z góry,
I chodzi się do dentysty,
I w czwartek ogląda się "Kobrę",
I nosi koszule czyste,
I buty wygodne, i dobre,
I wie się bez apelacji,
śe ciocia na święta przyjedzie,
I gdy się jezdzi do pracy
Codziennie z wyjątkiem niedziel,
I wiadomo, co będzie potem,
I jakie lato, i jesień,
To czuje się dziwną ochotę,
śeby się wziąć i powiesić.
Tylko \e, po pierwsze, to jest zle widziane,
A po drugie, hak mo\e wylecieć i porysuje mi ścianę.
Trudny tor
Na moim torze niełatwo,
Inni - łatwiejsze wybrali,
Na moim - czerwone światło
Na zmianę z zielonym się pali.
Ja muszę pisać co dzień
Malutkie komedie i dramy,
A przy tym - muszę być w zgodzie,
Po pierwsze - ze sobą samym,
Po drugie, z szefem, po trzecie,
Z szefem szefa i z jego szefami.
A to nie koniec przecie,
Jak przekonacie się sami,
Bo muszą mi przy okazji
Udzielić swej zgody po drodze:
Pradziadek-powstaniec, co w Azji
Przebywał na katordze.
I cala wiedza nabyta,
I \yciorysu manowce,
I ojciec - AK kapitan,
I \e byłem kiedyś zetempowcem,
I moda aktualna,
I aktualne potrzeby,
I \e woda - proszę pana - fatalna,
I \e cholernie mnie nudzi system wapnowania gleby,
śe natomiast cieszę się z miedzi,
Cośmy to ją w Polkowicach,
I wszystko, co we mnie siedzi,
I wszystko, co mnie zachwyca,
I wszystko, co mnie boli.
I sprawa, której słu\ę,
I muszę to poddać kontroli,
I musi to spłynąć po piórze,
A gdy spłynie - wtedy czasem bywa dobre,
Ktoś, kto słucha - śmieje się lub płacze...
...l\ejsze \ycie miał Bolesław Chrobry -
Nic nie pisał, a lał Niemca. Cwaniaczek!
Fuzja
Leci listek z drzewa, na ziemię opada,
Noc nabiera czerni, dnie jesienne bledną,
My się pałujemy, Rosja się rozpada,
Dwa niemieckie państwa robią fuzję w jedno.
Idzie, idzie zima, chcemy czy nie chcemy,
Czas opatrzyć okna, zapuścić \aluzje...
Rosja się rozpada, my się pałujemy,
Zjednoczeni Niemcy robią wielką fuzję.
Na bezlistnym drzewie kracze czarna wrona,
Nad rozbitą Rosją wiatr chmury przegania,
Fuzja zmontowana, dobrze wymierzona,
My się pałujemy na temat skrobania.
Wyśniona Europa, mityczna kochanka,
Wyprzedza nas w biegu jak gazela glizdę,
My o prezydencie albo o skrobankach,
Wpatrzeni w Belweder i w Wysoką Izbę.
Nad rozbitą Rosją wiatr północny gwizda,
Ginekolog w masce skrada się wzdłu\ alej,
Pośrodku Europy monstrualna Izba.
Fuzja wymierzona. Pałujmy się dalej.
Ballada o \ołnierzyku
W długi, śmieszny karabin
I w stary bagnet zbrojny,
Zjawił się u mnie \ołnierz
Z pierwszej światowej wojny.
I stanął w okienku strychu
Z tym karabinem w dłoni,
I strzela przez to okienko,
I widać się przed kimś broni.
Na pró\no mu tłumaczę,
śe teraz to nie ma sensu
I \eby sobie odpoczął,
Bo ręce mu się trzęsą,
I \eby przestał strzelać,
Bo wszędzie jest spokojnie,
I jest nie tylko po pierwszej,
Ale i po drugiej wojnie.
On milczy i patrzy w przestrzeń
Nieruchomymi oczami
I strzela często i gęsto
Zardzewiałymi kulami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
śeby obaj mieli ładne córki,
śeby cieszył nas widok tych córek,
Jakaś krówka \eby, \eby kurki,
Piesek \eby, koniecznie Burek.
śeby groszek się wspinał po kijkach,
śeby wdzięcznie, \eby poręcznie,
śeby taka mała stacyjka
Z jednym tylko pociągiem miesięcznie,
A pociąg z jednym wagonem,
A ten wagon z jednym przedziałem,
Starzejemy się, mój stary, z fasonem,
Wymieramy, mój stary, z nabiałem,
Trochę-śmyjak kresowa warta,
Trochę-śmyjak kanarek z ciocią,
A właściwie, to raz na kwartał
Te\ wystarczyłby dla nas pociąg,
Za to więcej udanych pasjansów,
Za to bardziej odległa sceneria -
Marzą nam się stacje dyli\ansów
Zagubione na niebieskich preriach,
Uło\one mrocznie, ubocznie,
Oblę\one przez upały lub zimy,
śeby jeden dyli\ans rocznie,
śeby nikt nie pytał, co myślimy...
Jak stworzyć tekst
By tekst stworzyć, niepotrzebne jest natchnienie
et cetera
I zbyteczna jest znajomość światłych ksiąg i pięknych
sztuk,
Byle paczka ekstramocnych, takich mocnych jak
cholera,
Byle brzydki wierny kundel, który zasnął u twych nóg.
By tekst stworzyć, niepotrzebne kaloryczne od\ywianie
Ani biurko, które świe\ą politurą w mroku lśni,
Byle paczka ekstramocnych, rakotwórczych
niesłychanie,
I ten pies, co poszczekuje, bo mu właśnie coś się śni.
śona mo\e być kłótliwa, mo\e drzeć się wniebogłosy,
A na dworze deszcz być mo\e i najni\szy z ni\ów ni\,
Lecz gdy masz starego kundla i swe stare papierosy,
Wez ołówek ogryziony, jakiś papier, siądz i pisz.
Radio wyje u sąsiada, wicher wyje za oknami,
Chandra wyszła w smutne miasto, tak jak wilk
wychodzi w step,
Wciągnij w płuca ekstramocnych dym szarpiący jak
dynamit,
Pogładz ręką za\ółconą wsparty o twe stopy łeb...
By tekst stworzyć, trzeba kochać, cierpieć oraz
obserwować,
Więc psa kochaj, choćby za to, \e jest wierny tak jak
pies,
Cierp z powodu ekstramocnych, z których zwykle boli
głowa,
I obserwuj to, co piszesz. Bo to właśnie zwie się "tekst".
Stabilizacja
... a jak się ju\ ma mieszkanie
I mały ogródek za domem,
I "Przekrój" się zawsze dostanie,
Bo kioskarz to dobry znajomy,
I gdy się kłania sąsiadom,
Po\ycza się od nich masło
I w zamian słu\y się radą,
Jak dobrać kolory zasłon,
I kiedy się jest szanowanym,
I ma się trzy garnitury,
I mleczarz przynosi co rano
Mleko, płacone z góry,
I chodzi się do dentysty,
I w czwartek ogląda się "Kobrę",
I nosi koszule czyste,
I buty wygodne, i dobre,
I wie się bez apelacji,
śe ciocia na święta przyjedzie,
I gdy się jezdzi do pracy
Codziennie z wyjątkiem niedziel,
I wiadomo, co będzie potem,
I jakie lato, i jesień,
To czuje się dziwną ochotę,
śeby się wziąć i powiesić.
Tylko \e, po pierwsze, to jest zle widziane,
A po drugie, hak mo\e wylecieć i porysuje mi ścianę.
Trudny tor
Na moim torze niełatwo,
Inni - łatwiejsze wybrali,
Na moim - czerwone światło
Na zmianę z zielonym się pali.
Ja muszę pisać co dzień
Malutkie komedie i dramy,
A przy tym - muszę być w zgodzie,
Po pierwsze - ze sobą samym,
Po drugie, z szefem, po trzecie,
Z szefem szefa i z jego szefami.
A to nie koniec przecie,
Jak przekonacie się sami,
Bo muszą mi przy okazji
Udzielić swej zgody po drodze:
Pradziadek-powstaniec, co w Azji
Przebywał na katordze.
I cala wiedza nabyta,
I \yciorysu manowce,
I ojciec - AK kapitan,
I \e byłem kiedyś zetempowcem,
I moda aktualna,
I aktualne potrzeby,
I \e woda - proszę pana - fatalna,
I \e cholernie mnie nudzi system wapnowania gleby,
śe natomiast cieszę się z miedzi,
Cośmy to ją w Polkowicach,
I wszystko, co we mnie siedzi,
I wszystko, co mnie zachwyca,
I wszystko, co mnie boli.
I sprawa, której słu\ę,
I muszę to poddać kontroli,
I musi to spłynąć po piórze,
A gdy spłynie - wtedy czasem bywa dobre,
Ktoś, kto słucha - śmieje się lub płacze...
...l\ejsze \ycie miał Bolesław Chrobry -
Nic nie pisał, a lał Niemca. Cwaniaczek!
Fuzja
Leci listek z drzewa, na ziemię opada,
Noc nabiera czerni, dnie jesienne bledną,
My się pałujemy, Rosja się rozpada,
Dwa niemieckie państwa robią fuzję w jedno.
Idzie, idzie zima, chcemy czy nie chcemy,
Czas opatrzyć okna, zapuścić \aluzje...
Rosja się rozpada, my się pałujemy,
Zjednoczeni Niemcy robią wielką fuzję.
Na bezlistnym drzewie kracze czarna wrona,
Nad rozbitą Rosją wiatr chmury przegania,
Fuzja zmontowana, dobrze wymierzona,
My się pałujemy na temat skrobania.
Wyśniona Europa, mityczna kochanka,
Wyprzedza nas w biegu jak gazela glizdę,
My o prezydencie albo o skrobankach,
Wpatrzeni w Belweder i w Wysoką Izbę.
Nad rozbitą Rosją wiatr północny gwizda,
Ginekolog w masce skrada się wzdłu\ alej,
Pośrodku Europy monstrualna Izba.
Fuzja wymierzona. Pałujmy się dalej.
Ballada o \ołnierzyku
W długi, śmieszny karabin
I w stary bagnet zbrojny,
Zjawił się u mnie \ołnierz
Z pierwszej światowej wojny.
I stanął w okienku strychu
Z tym karabinem w dłoni,
I strzela przez to okienko,
I widać się przed kimś broni.
Na pró\no mu tłumaczę,
śe teraz to nie ma sensu
I \eby sobie odpoczął,
Bo ręce mu się trzęsą,
I \eby przestał strzelać,
Bo wszędzie jest spokojnie,
I jest nie tylko po pierwszej,
Ale i po drugiej wojnie.
On milczy i patrzy w przestrzeń
Nieruchomymi oczami
I strzela często i gęsto
Zardzewiałymi kulami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]