[ Pobierz całość w formacie PDF ]

potencjalnego ojca.
- Dlaczego ceny tych samych produktów, tych samych
172
marek, są aż dwa razy wyższe w małych butikach w centrum
niż tu? Przecież to się nie może opłacać. Tam nikt nie kupuje,
więc jak oni mogą wyjść na swoje?
- Jesteś naiwna. Właśnie o to chodzi, aby nie wyszli na
swoje. A co myślisz, że te małe sklepiki w centrum to pewnie
prywatne rodzinne biznesy?
- A co, nie?
- Oczywiście, że nie. Już od dawna nie. Należą do tej
samej korporacji, co to centrum handlowe. Robią rzecz jasna
wszystko, aby ludzie myśleli, że nic się nie zmieniło i że dalej
to rodzinne firmy.
- Chcesz mi powiedzieć, że ta korporacja jest tak
głupia, że postanowiła prowadzić nieopłacalny biznes? Przecież
bez znaczenia, do kogo należy taki sklepik, ważne, aby
przynosił zyski.
- A właśnie niekoniecznie. Luksusowe butiki dla
frajerów są po to, aby wyrobić mylne wrażenie o wartości
towarów. - tłumaczył Jan. - Gdy coś kosztuje w butiku dwa razy
więcej niż tu, ludzie mają poczucie, że nabyli właśnie tu
produkt okazyjnie tanio, robiąc dobry interes. A to, że towar
w obu miejscach tak naprawdę jest warty tylko niewielki
ułamek ceny, za którą został nabyty, już nikogo nie obchodzi.
Ważne, aby ludzie byli przeświadczeni, że zrobili dobry interes.
I taka jest rola sklepów w centrum, do których - jak słusznie
zauważyłaś - nie chodzi pies z kulawą nogą. Czego oni was
uczą na zajęciach z ekonomii?
- Tego, że rynek kształtuje ceny.
- Tak było kiedyś. I bywa czasami, gdy klient ma
wolność wyboru, a teraz nie ma, więc nie ma prawdziwego
rynku, tylko sztucznie utrzymywana jego atrapa. Czy wiesz
o tym, że niektóre firmy mają realny monopol na wiele
produktów od keczupu począwszy na proszkach do prania
skończywszy? Utrzymują tylko wiele z pozoru konkurujących
ze sobą marek, po to aby ludzie myśleli, że jest właśnie wolny
rynek i że mają wolność wyboru. Być może dawny realny
socjalizm był na swój demoniczny sposób uczciwy. Nie
podrabiał jednak żarcia, którego być może dlatego brakowało.
173
- A ty skąd to wiesz? - Słysząc te słowa, Jan zdał sobie
sprawę, że być może powiedział za wiele. Było to już bez
znaczenia. Przed nią postanowił już nie udawać.
- Patrzę, czytam, obserwuję i nie oglądam telewizji. -
rzekł, wiedząc, że to tylko część prawdy.
- To, że nie oglądasz telewizji, to już wiem. Ale przez to
nie wiesz co się dzieje?
- To bez znaczenia, co się dzieje i o czym mówią
w telewizji. Zawsze będą jakieś wypadki samochodowe,
naturalne katastrofy, ktoś kogoś pobije, kogoś walnie piorun
i tak dalej. To są puste informacje. To tak, jakby ktoś
informował codzienne na swym blogu, że wstał rano, wypił
kawę, wypróżnił się i wziął prysznic. To taka zasłona dymna,
która przesłania to, co jest naprawdę ważne: myślenie.
Telewizja ma na celu tworzenie opinii i wmawianie ludziom, co
mają myśleć. Gdy ludzie ze sobą nie rozmawiają, nie zakładają
wtedy trwałych rodzin, nie mają skąd brać innych wzorców, jak
tylko z tego bełkotu. Telewizor to taki elektryczny pastuch. -
Gdy skończył, przyszła mu do głowy myśl, że on w takim razie
musi być kimś na kształt juhasa. Porównanie to sprawiło, że
ledwo powstrzymał się od śmiechu.
- Chyba coś jest na rzeczy. Wyobraz sobie, że Domy
Rodzinne tego dnia przeżywają oblężenie - powiedziała
Karolina, poprzedziwszy swą wypowiedz chwilą milczenia.
- A co to są te Domy Rodzinne?
- To takie przedstawienie na zamówienie. Płacisz kasę,
jedziesz do pięknego, szczęśliwego miasteczka, witasz się
z rodziną, ciociami, wujkami, siostrzeńcami. Wszyscy są
szczęśliwi. Wspólnie jedzą, wręczają sobie prezenty, organizują
walki na śnieżki. Jednym słowem - sielanka. A wszystko to
ściema i wynajęci aktorzy. Wszyscy udają na zamówienie, po
to, aby klient poczuł się szczęśliwy.
- Chyba taniej założyć prawdziwą rodzinę i poczekać
na wnuki.
- Nie jest to tania usługa. Ludzie w jeden weekend
potrafią przepuścić całe oszczędności, aby poczuć się jak
w dzieciństwie. Mam koleżankę, która robi w tym interesie.
174
- Czy te sprawy znajdują się też w cenniku?
- A co myślisz, że jak mam koleżankę, to od razu
z mojej byłej branży? Pewnie, że to też jest w ofercie. Można
dmuchnąć nawet ciocię z wujkiem. Wszystko na sprzedaż.
- Przecież to chore.
- Chore jest to wszystko, co nas otacza. Wiesz, skąd
wziął się pomysł na  to coś ? Z gry komputerowej. Okazało
się, że ludzie na symulatorach życia walą do takich wirtualnych
miejsc jak szaleni. Postanowiono więc zrobić takie coś
naprawdę.
- Niesamowite! Symulacja życia. Wyobraz sobie, że to
także pewna marketingowa sztuczka, polegająca na
rozszerzeniu pozornego rynku o to, co do tej pory nie było
przedmiotem obrotu. Wszystko polega na stworzeniu nowej
rynkowej kategorii, o coś, co kulturowo było nie na sprzedaż.
Wszystko rzecz jasna opiera się na zaspokojeniu potrzeb, które
do tej pory były zaspokajane w naturalny sposób, a więc były
niedostrzegalne. Tak więc pseudo rynek musi najpierw zabrać,
aby potem zaoferować.
- Nie bardzo rozumiem.
- Wiesz, dlaczego Indianie sprzedali Manhattan
Holendrom?
- Dlaczego? - spojrzała na niego z całkowitym
zaskoczeniem.
- Bo w ich sposobie pojmowania świata ziemia, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl