[ Pobierz całość w formacie PDF ]
będzie to prawdziwy dom. Jake po raz pierwszy zrozumiał jego
słowa.
Wszędzie panowała pustka, bez zapachu pieczonych ciaste
czek czy kuszącej woni damskich perfum powietrze wydawało się
zatęchłe i ciężkie. Pokoje były czyściutko wysprzątane, ani śla
du porzuconej książki, szmatki czy zabawki. Zamknął oczy i wy
obraził sobie Wynne i dzieciaki w tym domu. Obraz był az nadto
pociÄ…gajÄ…cy.
Zdusił przekleństwo, wrócił do gabinetu i złapał kapelusz. Głupi
Anula43&Irena
scandalous
wnuczek głupiego dziadka. Jes'li nie wyjdzie stąd, gotów zrobić coś
naprawdę głupiego. Zabierze tu Wynne i chłopców, i eby wreszcie
ożywić ten dom.
- Wynne, jesteś' tu? - Jake zdjął zabłocone buty, czego nie robił
od lat, i otworzył drzwi do kuchni. - Elfie?
- Uważaj, Jake! - usłyszał przestraszony głos żony. - Nie
wchodz tu!
- Dlaczego? - Wszedł i z niedowierzaniem spojrzał na Wynne.
- Co robisz na tej ladzie?
Buster stał na blacie lodówki i krzyczał:
- Tutaj, wujku Jake!
- Powiecie mi wreszcie, co siÄ™ tu dzieje?
Otworzyły się drzwiczki kredensu. Ze środka wyjrzał Chick
i pokazał wymownie na plamę słońca na podłodze.
Jake spojrzał i błyskawicznie cofnął się.
- Próbowałam cię ostrzec - rzekła Wynne.
- Następnym razem, zamiast Uważaj" i Nie wchodz' tu",
krzycz Wąż". Domyślę się, o co ci chodzi. - Popatrzył na grzeją
cego się w słońcu gada i aż gwizdnął. - To największy grzechotnik,
jakiego widziałem w życiu.
- Nie wiedzieliśmy, co to jest, ale woleliśmy nie ryzykować.
- Bardzo mÄ…drze, kochanie. - ZerknÄ…Å‚ na nich z niepokojem.
- Wszyscy cali, nikogo nie ugryzł?
- W porządku - zapewniła go Wynne.
- Chickowi bardzo chce się siku - oznajmił Buster. - Myśla
łem, czy nie mógłby polać tego węża, ale boję się, że to go roz
wścieczy i wlezie tu do nas na górę.
- Podzielam tę opinię. - Jake z trudem zachowywał powagę.
Wąż zwrócił trójkątny łeb w jego stronę. Ogon zagrzechotał
ostrzegawczo. Jake zamarł, wiedząc dobrze, że w takiej sytuacji nie
należy wykonywać gwałtownych ruchów.
Anula43&Irena
scandalous
- Czy mógłbyś go stąd usunąć? - spytała nerwowo Wynne.
- Czy mógłbym...? - Zmierzył dystans dzielący go od gada.
- No pewnie. Zaraz się tym zajmę. - Doszedł do wniosku, że jest
wystarczająco daleko, by uniknąć niespodziewanego ataku i wyco
fał się do sionki. Wskoczył w buty.
- Wyjaśnisz mi, skąd się to tu wzięło?
- Wcale go nie zapraszałam. Musiał ułożyć się do snu zimowe
go w skrzyni na drewno. Chciałam rozpalić w piecu, otworzyłam
skrzynię i zobaczyłam go...
- Wszystko jasne. - Zamknął oczy. Wolał nie wyobrażać sobie,
co mogło się stać. - Posłuchaj, Wynne, muszę wejść do domu,
a nasz nieproszony gos'ć nie przepuści mnie bez ukąszenia. Pobieg
nę do głównego wejścia i wrócę jak najszybciej. Nie ruszajcie się
z miejsc.
- Nie ma sprawy - usiłowała uśmiechnąć się Wynne.
Jake, nie tracąc czasu, wyskoczył z sionki i pognał jak wszyscy
diabli. Po trzydziestu sekundach był już w środku, wziął strzelbę
i naboje. Aadując ją, poszedł w stronę kuchni. W drzwiach przysta
nął i poszukał wzrokiem węża. Nadal wygrzewał się w słońcu.
- Wszyscy odwrócić się - polecił.
- Co zamierzasz zrobić z tą strzelbą? - spytała podejrzliwie
Wynne.
- A jak myślisz? Wyekspediuję go do królestwa zwierząt.
- Tu, w kuchni? - oburzyła się.
- Tu i teraz. - Podniósł strzelbę. - Zamknijcie oczy, będzie tro
chę bałaganu.
- Jake, nie możesz!
- Co znaczy, nie możesz"? Jestem doskonałym strzelcem.
- Nie przy dzieciach - ściszyła głos.
- Dlaczego nie przy dzieciach? - dopytywał się Buster. - Chce
my zobaczyć, jak wujek Jake ekspediuje węża do królestwa
zwierzÄ…t.
Anula43&Irena
scandalous
Chick skinął głową, wyjął kciuk z buzi i wycelował palec wska
zujący w węża.
- Pchchch!
- Chick, ty mówisz! - ucieszyła się Wynne.
- To nie żadne mówienie, tylko dzwięk imitujący strzał - skrzy
wił się Buster.
Wynne przez chwilę czuła się rozczarowana.
- Nic nie szkodzi - powiedziała w końcu, uśmiechając się do
Chicka. - W swoim czasie zaczniesz mówić.
- Przepraszam, ale czy moglibyśmy skupić się na poważniej
szym problemie? - niecierpliwił się Jake.
- Oczywiście. Wąż. Wolałabym, żebyś do niego nie strzelał
w kuchni. Właściwie, to nie chciałabym, żebyś w ogóle do niego
strzelał. - Spojrzała błagalnie na Jake'a. - Czy nie moglibyśmy po
prostu gdzieś go przenieść?
Opuścił strzelbę.
- Wciąż mi nie wierzysz? To dowiedz się, że to grzechotnik,
drugi pod względem jadowitości wąż w USA. Wiesz, co to znaczy?
Wynne otworzyła szerzej oczy i pokiwała głowa.
- To oznacza, że ten gad spotka się ze swym rodzicem, a ja go
tam wyślę. Jeśli wokół domu napotkam jeszcze jakichś jego kuzy
nów, braci lub siostry, też dołączą do niego w wężowym raju".
- Z niedowierzaniem pokręcił głową. - Co się do diabła ze mną
dzieje? Stoję tu i gadam z tobą, zamiast wziąć się do roboty.
- Ale...
- Daj spokój. Czy naprawdę chcesz ryzykować ukąszenie któ
regoś z chłopców? Bo tak się stanie, jeśli go nie zabiję.
- Oczywiście, że nie chcę narażać dzieci, ale czy nie mógłbyś
go zabić gdzieś na zewnątrz?
- Jak mam to zrobić? Powiedzieć mu: Hej, stary, może byś tak
wypełzł stąd, to pogadamy sobie jak człowiek z wężem?".
Nagle przez kuchenną sionkę wpadł Dusty.
Anula43&Irena
scandalous
- Skąd to całe zamieszanie? - wysapał. - Widziałem, że pę
dzisz, jakby ci się pod tyłkiem paliło.
Zobaczył węża, zamilkł i powoli zaczął się cofać.
Najwyrazniej Dusty przechylił szalę. Wściekle tłukąc ogonem,
wąż skierował się na niego.
- Na co, cholera, czekasz, szefie?! - wrzasnÄ…Å‚ Dusty. - Zastrzel
tego sk...
- Przepraszam, stary, ale żona mi nie pozwala. I nie wyrażaj się
przy dzieciach!
- To nie jest śmieszne, Jake! Dalej! Przyłóż do ramienia ten kij
ognisty i rozwal go!
- Nie wcześniej, aż mi Wynne pozwoli.
- Mam coraz mniejsze szanse - błagał Dusty, widząc, jak wąż
skraca dzielący go od niego dystans. - Co mam zrobić, opluć go?
Strzelaj!
- Wynne?
- Szefieeee!
- Dobrze, zastrzel go! - wrzasnęła Wynne.
Wąż odwrócił się w jej stronę, gotów do zadania ciosu. To był
jego ostatni ruch.
Huk wystrzału ogłuszył wszystkich. Zerkając przez palce,
Wynne ujrzała Dusty'ego leżącego nieruchomo na plecach. Nad
nim unosił się kurz. Wąż leżał obok małej dziury w podłodze.
- Dusty - wyszeptała zbielałymi wargami. - O, nie! Co ja na
robiłam? Dusty, odezwij się! %7łyjesz?
- Zemdlał - oświadczył sucho Jake. - Z nadmiernego podnie
cenia.
Rządca ocknął się z jękiem. Usiadł, rozejrzał się wkoło i zoba
czył martwego węża.
- Chyba trafił mi się nowy pas - powiedział z szerokim uśmie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
będzie to prawdziwy dom. Jake po raz pierwszy zrozumiał jego
słowa.
Wszędzie panowała pustka, bez zapachu pieczonych ciaste
czek czy kuszącej woni damskich perfum powietrze wydawało się
zatęchłe i ciężkie. Pokoje były czyściutko wysprzątane, ani śla
du porzuconej książki, szmatki czy zabawki. Zamknął oczy i wy
obraził sobie Wynne i dzieciaki w tym domu. Obraz był az nadto
pociÄ…gajÄ…cy.
Zdusił przekleństwo, wrócił do gabinetu i złapał kapelusz. Głupi
Anula43&Irena
scandalous
wnuczek głupiego dziadka. Jes'li nie wyjdzie stąd, gotów zrobić coś
naprawdę głupiego. Zabierze tu Wynne i chłopców, i eby wreszcie
ożywić ten dom.
- Wynne, jesteś' tu? - Jake zdjął zabłocone buty, czego nie robił
od lat, i otworzył drzwi do kuchni. - Elfie?
- Uważaj, Jake! - usłyszał przestraszony głos żony. - Nie
wchodz tu!
- Dlaczego? - Wszedł i z niedowierzaniem spojrzał na Wynne.
- Co robisz na tej ladzie?
Buster stał na blacie lodówki i krzyczał:
- Tutaj, wujku Jake!
- Powiecie mi wreszcie, co siÄ™ tu dzieje?
Otworzyły się drzwiczki kredensu. Ze środka wyjrzał Chick
i pokazał wymownie na plamę słońca na podłodze.
Jake spojrzał i błyskawicznie cofnął się.
- Próbowałam cię ostrzec - rzekła Wynne.
- Następnym razem, zamiast Uważaj" i Nie wchodz' tu",
krzycz Wąż". Domyślę się, o co ci chodzi. - Popatrzył na grzeją
cego się w słońcu gada i aż gwizdnął. - To największy grzechotnik,
jakiego widziałem w życiu.
- Nie wiedzieliśmy, co to jest, ale woleliśmy nie ryzykować.
- Bardzo mÄ…drze, kochanie. - ZerknÄ…Å‚ na nich z niepokojem.
- Wszyscy cali, nikogo nie ugryzł?
- W porządku - zapewniła go Wynne.
- Chickowi bardzo chce się siku - oznajmił Buster. - Myśla
łem, czy nie mógłby polać tego węża, ale boję się, że to go roz
wścieczy i wlezie tu do nas na górę.
- Podzielam tę opinię. - Jake z trudem zachowywał powagę.
Wąż zwrócił trójkątny łeb w jego stronę. Ogon zagrzechotał
ostrzegawczo. Jake zamarł, wiedząc dobrze, że w takiej sytuacji nie
należy wykonywać gwałtownych ruchów.
Anula43&Irena
scandalous
- Czy mógłbyś go stąd usunąć? - spytała nerwowo Wynne.
- Czy mógłbym...? - Zmierzył dystans dzielący go od gada.
- No pewnie. Zaraz się tym zajmę. - Doszedł do wniosku, że jest
wystarczająco daleko, by uniknąć niespodziewanego ataku i wyco
fał się do sionki. Wskoczył w buty.
- Wyjaśnisz mi, skąd się to tu wzięło?
- Wcale go nie zapraszałam. Musiał ułożyć się do snu zimowe
go w skrzyni na drewno. Chciałam rozpalić w piecu, otworzyłam
skrzynię i zobaczyłam go...
- Wszystko jasne. - Zamknął oczy. Wolał nie wyobrażać sobie,
co mogło się stać. - Posłuchaj, Wynne, muszę wejść do domu,
a nasz nieproszony gos'ć nie przepuści mnie bez ukąszenia. Pobieg
nę do głównego wejścia i wrócę jak najszybciej. Nie ruszajcie się
z miejsc.
- Nie ma sprawy - usiłowała uśmiechnąć się Wynne.
Jake, nie tracąc czasu, wyskoczył z sionki i pognał jak wszyscy
diabli. Po trzydziestu sekundach był już w środku, wziął strzelbę
i naboje. Aadując ją, poszedł w stronę kuchni. W drzwiach przysta
nął i poszukał wzrokiem węża. Nadal wygrzewał się w słońcu.
- Wszyscy odwrócić się - polecił.
- Co zamierzasz zrobić z tą strzelbą? - spytała podejrzliwie
Wynne.
- A jak myślisz? Wyekspediuję go do królestwa zwierząt.
- Tu, w kuchni? - oburzyła się.
- Tu i teraz. - Podniósł strzelbę. - Zamknijcie oczy, będzie tro
chę bałaganu.
- Jake, nie możesz!
- Co znaczy, nie możesz"? Jestem doskonałym strzelcem.
- Nie przy dzieciach - ściszyła głos.
- Dlaczego nie przy dzieciach? - dopytywał się Buster. - Chce
my zobaczyć, jak wujek Jake ekspediuje węża do królestwa
zwierzÄ…t.
Anula43&Irena
scandalous
Chick skinął głową, wyjął kciuk z buzi i wycelował palec wska
zujący w węża.
- Pchchch!
- Chick, ty mówisz! - ucieszyła się Wynne.
- To nie żadne mówienie, tylko dzwięk imitujący strzał - skrzy
wił się Buster.
Wynne przez chwilę czuła się rozczarowana.
- Nic nie szkodzi - powiedziała w końcu, uśmiechając się do
Chicka. - W swoim czasie zaczniesz mówić.
- Przepraszam, ale czy moglibyśmy skupić się na poważniej
szym problemie? - niecierpliwił się Jake.
- Oczywiście. Wąż. Wolałabym, żebyś do niego nie strzelał
w kuchni. Właściwie, to nie chciałabym, żebyś w ogóle do niego
strzelał. - Spojrzała błagalnie na Jake'a. - Czy nie moglibyśmy po
prostu gdzieś go przenieść?
Opuścił strzelbę.
- Wciąż mi nie wierzysz? To dowiedz się, że to grzechotnik,
drugi pod względem jadowitości wąż w USA. Wiesz, co to znaczy?
Wynne otworzyła szerzej oczy i pokiwała głowa.
- To oznacza, że ten gad spotka się ze swym rodzicem, a ja go
tam wyślę. Jeśli wokół domu napotkam jeszcze jakichś jego kuzy
nów, braci lub siostry, też dołączą do niego w wężowym raju".
- Z niedowierzaniem pokręcił głową. - Co się do diabła ze mną
dzieje? Stoję tu i gadam z tobą, zamiast wziąć się do roboty.
- Ale...
- Daj spokój. Czy naprawdę chcesz ryzykować ukąszenie któ
regoś z chłopców? Bo tak się stanie, jeśli go nie zabiję.
- Oczywiście, że nie chcę narażać dzieci, ale czy nie mógłbyś
go zabić gdzieś na zewnątrz?
- Jak mam to zrobić? Powiedzieć mu: Hej, stary, może byś tak
wypełzł stąd, to pogadamy sobie jak człowiek z wężem?".
Nagle przez kuchenną sionkę wpadł Dusty.
Anula43&Irena
scandalous
- Skąd to całe zamieszanie? - wysapał. - Widziałem, że pę
dzisz, jakby ci się pod tyłkiem paliło.
Zobaczył węża, zamilkł i powoli zaczął się cofać.
Najwyrazniej Dusty przechylił szalę. Wściekle tłukąc ogonem,
wąż skierował się na niego.
- Na co, cholera, czekasz, szefie?! - wrzasnÄ…Å‚ Dusty. - Zastrzel
tego sk...
- Przepraszam, stary, ale żona mi nie pozwala. I nie wyrażaj się
przy dzieciach!
- To nie jest śmieszne, Jake! Dalej! Przyłóż do ramienia ten kij
ognisty i rozwal go!
- Nie wcześniej, aż mi Wynne pozwoli.
- Mam coraz mniejsze szanse - błagał Dusty, widząc, jak wąż
skraca dzielący go od niego dystans. - Co mam zrobić, opluć go?
Strzelaj!
- Wynne?
- Szefieeee!
- Dobrze, zastrzel go! - wrzasnęła Wynne.
Wąż odwrócił się w jej stronę, gotów do zadania ciosu. To był
jego ostatni ruch.
Huk wystrzału ogłuszył wszystkich. Zerkając przez palce,
Wynne ujrzała Dusty'ego leżącego nieruchomo na plecach. Nad
nim unosił się kurz. Wąż leżał obok małej dziury w podłodze.
- Dusty - wyszeptała zbielałymi wargami. - O, nie! Co ja na
robiłam? Dusty, odezwij się! %7łyjesz?
- Zemdlał - oświadczył sucho Jake. - Z nadmiernego podnie
cenia.
Rządca ocknął się z jękiem. Usiadł, rozejrzał się wkoło i zoba
czył martwego węża.
- Chyba trafił mi się nowy pas - powiedział z szerokim uśmie [ Pobierz całość w formacie PDF ]