[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie rozumiem - powiedziała. - Jak to możliwe?
Nagle usiadł, jakby wystraszony.
- Zapomnij - rzucił. - To nic ważnego.
Zrobiło się jej przykro. Poczuła się odrzucona. Przypomniała sobie, że miała to być
tylko przygoda bez zobowiązań. I tak też powinna to traktować. Tylko jako czysto fi-
zyczne doznania. Bo on najwyrazniej nie czuł do niej nic więcej.
- Pójdę wyjąć twoje ubranie z suszarki - powiedział. - Co powiesz na kolację, za-
nim odwiozÄ™ ciÄ™ do domu?
- To będzie miłe. Dziękuję. - Maddy była kompletnie zdezorientowana nagłą zmia-
nÄ… jego nastroju.
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, opadła na poduszki i podciągnęła prześcieradło
pod brodę. Jej problem polegał na tym, że zupełnie nie miała doświadczenia w takich sy-
tuacjach. Nie wiedziała, jak się zachować. Kiedy kochali się... a raczej uprawiali seks,
wszystko było proste. Fizyczne. Ale pózniej do jej serca wkradły się nieproszone uczu-
cia. Nie mogła pozwolić sobie na taki luksus.
Ryan King był przystojny, fascynujący i tajemniczy. I niech tak zostanie. Ta noc
była tylko przygodą. A on był, jak się zorientowała, takich przygód weteranem. Dowo-
dem na to była jego olbrzymia wiedza na temat kobiecej anatomii.
Nie mogła pozwolić sobie na jakieś uczucia. %7ładnych wymyślonych relacji. To by-
Å‚a tylko gorÄ…ca randka.
R
L
T
Poszła do łazienki. Lecz głowę wciąż miała pełną pytań. O Rye'a Kinga. O jego
przeszłość i terazniejszość. I o to jedno, najważniejsze.
Czemu dał jej tak wiele, biorąc w zamian tak mało?
ROZDZIAA ÓSMY
- Czy mogę zadać ci pytanie? - spytała Maddy ze wzrokiem wbitym w talerz z ja-
jecznicÄ….
Usłyszała szczęk sztućców i podniosła głowę. Napotkała jego skupione spojrzenie.
- Oczywiście - odparł po chwili. - Co chciałabyś wiedzieć?
Nie zabrzmiało to jednak zbyt zachęcająco i głos uwiązł jej w krtani.
Dalej, Mads! Nie bój się! Przecież niedawno byłaś z nim blisko. Bardzo blisko! A
poza tym ciekawość nie jest zła.
- Czy to jest twój dom?
Uniósł brwi ze zdumienia.
- Bo on... całkiem do ciebie nie pasuje - rzuciła szybko. I zaczerwieniła się.
- To jest to pytanie? - Parsknął śmiechem. - Poważnie?
- No... tak. - Zauważyła, że rozluznił się. - A myślałeś, że o co chcę zapytać?
Odchylił się na krześle, wyciągnął przed siebie nogi. Postukał palcami po stole.
Posłał jej badawcze spojrzenie. Poczuła się jak ameba pod mikroskopem.
- Myślałem, że zapytasz o to, o co pytają wszystkie.
- Czyli?
- Jak zostałem kaleką?
W pierwszej chwili nie zrozumiała.
- Ach, masz na myśli twoją nogę?
Oparł łokcie na blacie.
- Nie jesteś ciekawa, jak to się stało?
- Ani trochę - odparła. - Wydaje mi się, że to bolesna kwestia.
- Można tak powiedzieć - przyznał.
Skrzywiła się. Zbyt pózno spostrzegła, co powiedziała.
R
L
T
- Przepraszam. Nie zamierzałam drwić z twojego cierpienia. - Podniosła się i za-
częła zbierać talerze. - Pozmywam i pojedziemy, dobrze?
- Usiądz. - Chwycił ją za ręce. - Wszystko w porządku. - Pogłaskał kciukami
wierzch jej dłoni. - Nie uraziłaś mnie.
Usiadła. Westchnęła.
- Często mówię szybciej, niż myślę - wyznała. - Steve nienawidził tego.
- Kto to jest Steve? - Pocałował ją w rękę.
- Mój były. - Zabrała rękę, spłoszona gwałtownym przyspieszeniem bicia własnego
serca.
Uśmiechnął się szeroko.
- Twój były, ten kretyn?
Zrobiło się jej gorąco. Wstała i zaniosła talerze do zlewu.
- Naprawdę powinnam już pojechać. Jutro mam poranną zmianę.
Szalona, gorąca randka dobiegła końca.
- O której zaczynasz dyżur na plaży?
- Nie mam już dyżurów na plaży. Jutro jest ostatni dzień sezonu.
- To o jakiej zmianie mówisz?
Zacisnęła zęby. Nagle taki ciekawski?
- Jestem kelnerką w kawiarni na plaży.
- Pracujesz w kawiarni? W Wildwater Bay Café?
- Tak. - Coś dziwnego usłyszała w jego głosie.
Podszedł do niej, pochylił się ponad nią i zakręcił wodę.
- Ile razy Phil dobierał się do ciebie?
- Znasz Phila? - spytała zdumiona.
- Taak, znam Phila. I jego zamiłowanie do kobiet.
Zirytowało ją to. Jakim prawem wściubiał nos w jej sprawy?
- Zaciągnął cię do łóżka?
Zakręciła się na pięcie. Zacisnęła pięści.
- Nie! - krzyknęła. - On jest moim szefem. A ja nigdy nie sypiam z szefami. -
Urwała. Czemu właściwie tłumaczyła się przed nim? - To nie twój interes.
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
- Nie rozumiem - powiedziała. - Jak to możliwe?
Nagle usiadł, jakby wystraszony.
- Zapomnij - rzucił. - To nic ważnego.
Zrobiło się jej przykro. Poczuła się odrzucona. Przypomniała sobie, że miała to być
tylko przygoda bez zobowiązań. I tak też powinna to traktować. Tylko jako czysto fi-
zyczne doznania. Bo on najwyrazniej nie czuł do niej nic więcej.
- Pójdę wyjąć twoje ubranie z suszarki - powiedział. - Co powiesz na kolację, za-
nim odwiozÄ™ ciÄ™ do domu?
- To będzie miłe. Dziękuję. - Maddy była kompletnie zdezorientowana nagłą zmia-
nÄ… jego nastroju.
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, opadła na poduszki i podciągnęła prześcieradło
pod brodę. Jej problem polegał na tym, że zupełnie nie miała doświadczenia w takich sy-
tuacjach. Nie wiedziała, jak się zachować. Kiedy kochali się... a raczej uprawiali seks,
wszystko było proste. Fizyczne. Ale pózniej do jej serca wkradły się nieproszone uczu-
cia. Nie mogła pozwolić sobie na taki luksus.
Ryan King był przystojny, fascynujący i tajemniczy. I niech tak zostanie. Ta noc
była tylko przygodą. A on był, jak się zorientowała, takich przygód weteranem. Dowo-
dem na to była jego olbrzymia wiedza na temat kobiecej anatomii.
Nie mogła pozwolić sobie na jakieś uczucia. %7ładnych wymyślonych relacji. To by-
Å‚a tylko gorÄ…ca randka.
R
L
T
Poszła do łazienki. Lecz głowę wciąż miała pełną pytań. O Rye'a Kinga. O jego
przeszłość i terazniejszość. I o to jedno, najważniejsze.
Czemu dał jej tak wiele, biorąc w zamian tak mało?
ROZDZIAA ÓSMY
- Czy mogę zadać ci pytanie? - spytała Maddy ze wzrokiem wbitym w talerz z ja-
jecznicÄ….
Usłyszała szczęk sztućców i podniosła głowę. Napotkała jego skupione spojrzenie.
- Oczywiście - odparł po chwili. - Co chciałabyś wiedzieć?
Nie zabrzmiało to jednak zbyt zachęcająco i głos uwiązł jej w krtani.
Dalej, Mads! Nie bój się! Przecież niedawno byłaś z nim blisko. Bardzo blisko! A
poza tym ciekawość nie jest zła.
- Czy to jest twój dom?
Uniósł brwi ze zdumienia.
- Bo on... całkiem do ciebie nie pasuje - rzuciła szybko. I zaczerwieniła się.
- To jest to pytanie? - Parsknął śmiechem. - Poważnie?
- No... tak. - Zauważyła, że rozluznił się. - A myślałeś, że o co chcę zapytać?
Odchylił się na krześle, wyciągnął przed siebie nogi. Postukał palcami po stole.
Posłał jej badawcze spojrzenie. Poczuła się jak ameba pod mikroskopem.
- Myślałem, że zapytasz o to, o co pytają wszystkie.
- Czyli?
- Jak zostałem kaleką?
W pierwszej chwili nie zrozumiała.
- Ach, masz na myśli twoją nogę?
Oparł łokcie na blacie.
- Nie jesteś ciekawa, jak to się stało?
- Ani trochę - odparła. - Wydaje mi się, że to bolesna kwestia.
- Można tak powiedzieć - przyznał.
Skrzywiła się. Zbyt pózno spostrzegła, co powiedziała.
R
L
T
- Przepraszam. Nie zamierzałam drwić z twojego cierpienia. - Podniosła się i za-
częła zbierać talerze. - Pozmywam i pojedziemy, dobrze?
- Usiądz. - Chwycił ją za ręce. - Wszystko w porządku. - Pogłaskał kciukami
wierzch jej dłoni. - Nie uraziłaś mnie.
Usiadła. Westchnęła.
- Często mówię szybciej, niż myślę - wyznała. - Steve nienawidził tego.
- Kto to jest Steve? - Pocałował ją w rękę.
- Mój były. - Zabrała rękę, spłoszona gwałtownym przyspieszeniem bicia własnego
serca.
Uśmiechnął się szeroko.
- Twój były, ten kretyn?
Zrobiło się jej gorąco. Wstała i zaniosła talerze do zlewu.
- Naprawdę powinnam już pojechać. Jutro mam poranną zmianę.
Szalona, gorąca randka dobiegła końca.
- O której zaczynasz dyżur na plaży?
- Nie mam już dyżurów na plaży. Jutro jest ostatni dzień sezonu.
- To o jakiej zmianie mówisz?
Zacisnęła zęby. Nagle taki ciekawski?
- Jestem kelnerką w kawiarni na plaży.
- Pracujesz w kawiarni? W Wildwater Bay Café?
- Tak. - Coś dziwnego usłyszała w jego głosie.
Podszedł do niej, pochylił się ponad nią i zakręcił wodę.
- Ile razy Phil dobierał się do ciebie?
- Znasz Phila? - spytała zdumiona.
- Taak, znam Phila. I jego zamiłowanie do kobiet.
Zirytowało ją to. Jakim prawem wściubiał nos w jej sprawy?
- Zaciągnął cię do łóżka?
Zakręciła się na pięcie. Zacisnęła pięści.
- Nie! - krzyknęła. - On jest moim szefem. A ja nigdy nie sypiam z szefami. -
Urwała. Czemu właściwie tłumaczyła się przed nim? - To nie twój interes.
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]