[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Strach w jej głosie był tak wyrazny, że hrabia położył jej
uspokajająco rękę na dłoniach.
- Nie spóznimy się - rzekł - ale wszystko zależy od pani,
panno Milton. Myślę, że to był szczęśliwy dzień dla jego
wysokości, gdy pani podsłuchała rozmowę o planowanym
zamachu.
Bezwiednie Salrina zacisnęła palce na jego dłoni.
- Jest pan pewny... całkiem pewny, że ja nie zawiodę?
- Zupełnie pewny - powiedział hrabia spokojnie.
Rozdział 6
Pałac Carlton spełnił wszelkie oczekiwania Salriny.
Wspaniały hall ozdobiony jońskimi kolumnami ż brunatnego
marmuru ze Sieny robił wielkie wrażenie. Gdy szli w górę
podwójnymi schodami o wdzięcznie wygiętej linii, żałowała,
że jest zbyt podniecona tym, co się może wydarzyć, aby
dostatecznie się cieszyć wszystkim, co ją otaczało.
Z Sali Koncertowej, do której ich najpierw wprowadzono,
przeszli do Salonu Chińskiego, o którym tyle krytycznych
uwag czytała w gazetach. Pamiętała, jak matka mówiła do
ojca, gdy skończono ozdabiać ten salon:
- To nie do wiary, żeby na meble z Chin do jednego tylko
pokoju wydać sześć tysięcy osiemset siedemnaście funtów.
- Zgadzam się, że trudno w to uwierzyć - odparł ojciec. -
Ja bym raczej wydał te pieniądze na konie.
Zmiali się wówczas oboje, ale Salrina pamiętała
powtarzające się często, takie same narzekania na temat
zegarów, sewrskiej porcelany, gobelinów czy jedwabiów.
Jej matka nie krytykowała tylko wydatków na zakup
obrazów.
- To radość na całe wieki - mówiła Salrinie. - Cieszę się,
że tak wiele obrazów wielkich mistrzów europejskich będzie
własnością naszego kraju.
Gdy doszli wreszcie do Salonu Chińskiego, Salrina nie
mogła myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, że za chwilę
spotka następcę tronu, tego tak bardzo podziwianego i równie
często krytykowanego księcia regenta.
Okazał się on, jak ją zresztą hrabia uprzedził, dość
korpulentny i żadne sznurówki nie mogły wyszczuplić jego
talii. Ale i tak był niezwykle przystojny. Mówiono, że choć
łatwo mu przychodziło robić sobie z ludzi wrogów, nie utracił
zarazem sztuki zaskarbiania sobie uczuć nie tylko kobiet, ale i
mężczyzn, zarówno młodych, jak i starszych.
Kiedy hrabia przedstawił mu Salrinę, książę uśmiechnął
się do niej, a ona odczuła promieniujący od niego urok.
Złożyła wdzięczny ukłon, a książę odezwał się:
- Dziękuję ci, Alaric, że przyprowadziłeś mi tak uroczego
gościa. Nie przesadziłeś mówiąc o jej wdziękach.
Salrina poczuła się onieśmielona nie tylko z powodu
komplementu księcia, ale również dlatego, że hrabia
wychwalał jej urodę. Po chwili uprzytomniła sobie, że zrobił
to pewnie w celu uzyskania dla niej zaproszenia do pałacu, i to
z powodów zupełnie innych niż jej osobisty urok.
Salon Chiński wydawał się pełen gości, gdy tam weszli,
ale ciągle jeszcze przybywali nowi, tworząc olbrzymie
zgromadzenie, które miało udać się na uroczysty obiad ; do
sali jadalnej. Ku wielkiej uldze Salriny do stołu prowadził ją
lord Charles i siedział po jej lewej ręce. Po prawej miała
jakiegoś starszego, gadatliwego członka Parlamentu, który
mówił wyłącznie o sobie. Dzięki temu mogła się rozejrzeć
dookoła i podziwiać wspaniale wypolerowany stół pięknie
zastawiony srebrem, złotem i sewrską porcelaną, zakupioną na
życzenie księcia po rewolucji we Francji, ze zbiorów w
Wersalu.
W owym czasie wszystkich zdumiewała taka
ekstrawagancja młodego księcia, ale Salrina była przekonana,
przyglądając się wytwornym meblom i pięknym obrazom, że z
biegiem lat przedmioty te zyskają na wartości, a dobry smak
księcia będzie doceniony.
Zarówno Salrina jak i lord Charles wiedząc, co może się
wydarzyć tego wieczoru, nie mogli skupić myśli na niczym
innym. Gdy hrabia Fleetwood złożył tego ranka wizytę w
pałacu Carlton, dowiedział się, że wszyscy troje będą brali
udział w uroczystym obiedzie, zanim obejmą swoje funkcje
obrońców księcia w większym gronie. Wydał im wtedy
wyrazne rozkazy, jak oficer zwracający się do żołnierzy przed
bitwą:
- Francuz przybędzie pózniej - mówił - gdyż książę
zaprosił mnóstwo gości, aby spędzili z nim miło czas po
obiedzie w ogrodzie, jeśli będzie ładna pogoda, lub w
gotyckiej oranżerii.
Zrobił pauzę i uśmiechnął się.
- Salrinie wyda się ona pewnie średniej wielkości katedrą,
zapierającą dech w piersiach ze względu na przepych.
Mówił to właściwym sobie suchym tonem, który zawsze
peszył Salrinę, bo nie wiedziała, czy oznacza on rozbawienie,
czy sarkazm.
- Możemy się cieszyć, że książę nie zaplanował na dziś
żadnej z tych gigantycznych fet, kiedy to ogłuszają gości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl