[ Pobierz całość w formacie PDF ]

41
RS
drogi. Ale to w świetle księżyca zobaczyła scenę, która przyprawiła ją o
przyspieszone bicie serca.
Niania stała po kolana w świeżym sianie, przeżuwała je głośno i
wyglądała na zadowoloną. Sloan westchnęła z ulgą, ale na widok porywacza
zawrzała w niej krew.
42
RS
ROZDZIAA CZWARTY
- Powinnam była się domyślić - warknęła Sloan przez zaciśnięte zęby.
- Cześć, Country! - Jesse z szerokim uśmiechem wyjął z kącika ust
zdzbło trawy. - Miło cię widzieć.
Z piorunującej mieszanki wstrząsających nią uczuć -zdziwienia, złości
i nieproszonej nutki podniecenia -złość wydała się Sloan
najbezpieczniejszym i najprostszym wyborem.
- Wypchaj się, ty...
- Ostrożnie - przerwał jej Jesse z kpiącym uśmieszkiem. - Niania jest
damą.
- Oddaj mi ją i wracam do motelu.
Podeszła do niego stanowczym krokiem, sięgnęła po sznurek, którym
przywiązał kozę, ale Jesse natychmiast schował go za plecami.
- Kochanie-zaśmiał się-nie po to zadałem sobie tyle trudu, żeby ci tę
kozę od razu oddawać. Musimy ponegocjować.
Kiedy indziej być może przeraziłby ją wygląd, jaki nadawały jego
twarzy mroczne cienie. Lecz teraz nie lęk spowodował, że serce podeszło
Sloan do gardła. W każdym razie nie lęk o życie.
Bliskość tego mężczyzny wyzwalała w niej dawno stłumiony instynkt
pożądania, który z każdym dniem, teraz nawet z każdą sekundą, trudniej
było utrzymać na wodzy. Robiła wszystko co w jej mocy, by nie dopuścić
do spotkania z nim sam na sam, a jemu, niech go szlag, udało się w końcu
zapędzić ją do narożnika. Wszelkimi sposobami starała się do niego
zniechęcić, ale to też nie skutkowało. Jesse był jak cierń w żywym ciele, jak
zaraza. Zarazem zbyt uprzejmy i czarujący, by potrafiła dłużej stawiać mu
43
RS
opór. Szukając rozpaczliwie jakiejś deski ratunku, Sloan odegrała scenę
zniecierpliwienia.
- Jesse, czeka mnie jutro cholernie ciężki dzień i nie mam czasu na
głupstwa.
- Wszystko według ustalonego scenariusza, prawda? %7ładnych
odstępstw.
- Jakiego scenariusza? O czym ty mówisz? - Sloan nerwowym ruchem
głowy zrzuciła włosy z ramion na plecy.
- Mówię o tym, jak się mają różne sprawy. - Twarz Jesse'a emanowała
spokojem, a głos zniewalał kojącą, leniwą pieszczotą. - To ciekawe, że
jakimś cudem już w kolejnych zawodach nie udaje mi się wylosować Baby.
Jak i to, że jeśli tylko nie chroni cię tłum ludzi, uciekasz na mój widok.
Czekał na zaprzeczenie. Sloan chciała zaprzeczyć, ale nie mogła
wydobyć z siebie ani słowa. Ledwie udawało się jej oddychać.
- Jestem cierpliwy... - ciągnął tym swoim hipnotyzującym głosem - ale
muszę powiedzieć, że twoje ucieczki powoli zaczynają mnie męczyć. Zdaje
się, że nadszedł czas, żeby coś zmienić. Może namówię cię, byś zamiast
uciekać, przybiegła do mnie...
Powiedział to tak wprost, z takim podstępnym, czarującym wdziękiem,
że omal nie poddała się jego urokowi i nie zrobiła tego ostatniego kroku,
jaki ich dzielił. Omal!
Sloan jednak zaczerpnęła głęboko powietrza i uspokoiła oddech.
Zmusiła się, by nie uciec wzrokiem od twarzy Jesse'a, w świetle księżyca
piękniejszej niż kiedykolwiek, i od jego wyzywającego spojrzenia.
- Nie uciekam - powiedziała w końcu, świadoma, że kłamie i że Jesse
o tym dobrze wie.
44
RS
- Więc udowodnij to, Country... - Przysunął się do niej, rozwiązał
skórzany rzemyk na karku i rozpuścił jej włosy. - Nie uciekaj teraz.
Był tak blisko, że pomimo ciemności Sloan mogłaby przysiąc, że
dokładnie widzi tę fascynującą granicę między błękitem jego tęczówek a
czernią zrenic. Tak blisko, że jego piżmowy zapach drażnił jej zmysły
niczym mroczny, erotyczny sen.
Oddychała nierówno, rozpaczliwie próbując sobie przypomnieć,
dlaczego tego nie chce.
Potrafiła jednak myśleć tylko o tym, dlaczego tego pragnie.
Tak długo...
Już tyle czasu minęło, od kiedy dotykała ją mocna, pełna skrywanej
niecierpliwości męska dłoń. Od tak dawna nikt nie szeptał do niej w nocy,
nie rozpalał jej namiętności.
A Jesse jej pragnął i Sloan wyczuła moment, w którym odpowiedział
na budzące się w niej pożądanie. Kiedy szorstką dłonią zebrał w garść jej
włosy i delikatnie przyciągnął ją do siebie, ich oddechy spotkały się w
nocnym mroku. Jeden wyszeptywał obietnice, drugi walczył z pragnieniem,
żeby w nie uwierzyć.
Zapomniała, jak bardzo boli tak pragnąć. Jak niebezpiecznie jest ulec
ze świadomością, że skończy się to katastrofą. A jednak chciała tego.
Marzyła, by Jesse ją całował, wziął w ramiona i poprowadził, dokąd tylko
zechce.
Ale instynkt samozachowawczy nie dawał za wygraną. Konieczność
samokontroli również. Jedno i drugie zrodziło się w ramionach innego
mężczyzny, a potem towarzyszyło jej przez lata walki o przetrwanie, kiedy
musiała samotnie radzić sobie w życiu. Nie tak szybko! ostrzegawczy głos
45
RS
przywrócił ją rzeczywistości ponurym przypomnieniem, że w kuszącym
uśmiechu kowboja czai się niebezpieczeństwo.
- Czego ode mnie oczekujesz, Jesse? - szepnęła, kiedy jego wargi z
czułością, jakiej się po nim nie spodziewała, dotknęły jej policzka. -
Cokolwiek by to było - dodała napiętym jak struna głosem - nie mogę ci
tego dać.
Jesse zawahał się, a potem niechętnie odsunął. Zobaczył w oczach
Sloan wolę walki i dziki upór. Westchnął głęboko, próbując ustalić, czego
właściwie od niej chce. Udawał przed sobą samym, że wcale nie poruszyła
go nutka lęku w jej głosie.
Odwrócił się plecami i patrzył na igrające z nurtem rzeki promienie
księżyca.
Czego od niej właściwie oczekiwał? Do diabła, wydawało mu się, że
to całkiem oczywiste. Marzył o tym, by pójść z nią do łóżka. Od samego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl