[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nich wisząca kukła, ostrzyżona na jeża.
Każdy trop jest dobry
Piątek, wieczorem
Z Rynku Nowego Miasta udałem się prosto do Pałacu Mostowskich. Okazało się, że nie było dla mnie
żadnych nowych wiadomości. Miałem nadzieję, że El Iman uwinie się z odpowiedziami na pytania, o które
go prosiłem, ale widać przeceniłem go. Balował już z pewnością na jakimś bankiecie, dzieląc się ze znajo-
mymi sensacyjną wiadomością, że niegdysiejszy  dobrze się zapowiadający" członek środowiska założył
milicyjny mundur.
Od dyżurnego dowiedziałem się jedynie, że szef dopytywał się o mnie tuż przed końcem urzędowania.
Wychodząc prosił o telefon bez względu na porę. Zadzwoniłem więc do Janisza, pora wydała mi się przy-
zwoita, a lekki impas, jaki zapanował w prowadzonej przeze mnie sprawie, domagał się zdecydowanie
 wymiany doświadczeń".
Janisz nie zastanawiał się długo. Kazał przyjeżdżać. Mieszkał niedaleko, więc po niecałej półgodzinie
siedzieliśmy przy naprawdę dobrej herbacie i średniej klasy społemowskich krakersach. Opowiedziałem mu
bardzo szczegółowo wszystko, co wydawało mi się ważne w obchodzącej nas sprawie. Zażądał opowiedze-
nia także i tego, co wydało mi się nieważne. Z tym miałem trochę kłopotu, ale jakoś dałem sobie radę.
Chwilę myślał intensywnie, gryząc krakersy.
 Coś niecoś już masz, ale obawiam się, że jak zaczniesz to wszystko wyjaśniać, okaże się, że w wielu
pozornie tajemniczych faktach nic ma nic, co mogłoby cię interesować. Zdarza się tak wcale nierzadko.
Trochę mi. widzisz, to ukrywanie pewnych rzeczy na siłę trąci zabawami wprawdzie niezbyt czystymi i le-
galnymi, ale jednak dalekimi od obszarów naszego zainteresowania. Ważne powiązania nie dają się odsłonić
tak łatwo, są zazwyczaj staranniej strzeżone.
 Nie można jednak wykluczyć wolnej gry zdarzeń, przypadków i innych podobnych zjawisk  wtrą-
ciłem.
 Masz rację, Artysta, ale to jeszcze nie na tym etapie. I dlatego, moim zdaniem, o wiele ważniejsze, a
z pewnością ciekawsze, są informacje, które ty traktujesz drugoplanowo. Na przykład sprawa Wilczka.
 Obywatel major żartuje?  siedzący we mnie diabeł dał na chwilę znać o sobie.  Wilczek? To dla
mnie klasyczna ślepa uliczka. Ellman powiedział przecież w pewnym momencie, że jak patrzy po ludziach,
widzi samych podejrzanych. Nie-wczas w końcu działał parę lat, miał okazję przyłożyć niejednemu. Ale
Wilczek? Autor kryminałków?
Janisz chwilę patrzył na mnie, nie bardzo wiedząc, jak zareagować. To, co powiedziałem, wyraznie nie
zgadzało mu się z prawdami, do których przywykł.
 Każdy trop jest dobry, jeżeli dokądś prowadzi  wygłosił wreszcie kanoniczną milicyjną formułę.
 Jak nim dojdziesz do końca i stwierdzisz, że to pudło, wtedy zgoda. Ale wcześniej  żadnego sugero-
wania się. Co sądzisz na ten przykład o Kolińskim?
Poczułem, że za chwilę szczęka opadnie mi do samej ziemi.
 Dziwisz się? Przecież zatarg pomiędzy nimi mógł mieć miejsce. Ta Iwona gada dużo, ale to, co mó-
wi, powinieneś brać bardzo ostrożnie. A jeżeli Niewczas wiedział o cieciowych zalecankach?
 Przepraszam, majorze, ale ten motyw zupełnie mnie nie przekonuje. Znałem Pawła Niewczasa...
 A mord w afekcie? W czasie bójki? Co, ofiara nie pasuje ci psychologicznie? Czy zastanawiałeś się,
do jakich rzeczy zdolni są faceci ogarnięci szałem? Zwykłą, dziką złością? W końcu techniczne możliwości
Koliński miał chyba najlepsze...
Dałem spokój zastrzeżeniom i protestom. Być może szef miał rację, ale ja byłem na nią dokładnie za-
impregnowany. Na odchodnym Janisz powiedział:  - Postaraj się jutro poniuchać nieco wokół tego Wilcz-
ka. Delikatnie, ale dokładnie. Bez ślizgania się. I więcej operatywności, Artysta! Nie pozwalaj się wodzić za
nos. W końcu znasz trochę tych ludzi i ich mentalność. Wykorzystaj to!
Obiecałem zastosować się do rad i wskazówek i opuściłem mieszkanie szefa. Znalazłszy się na ulicy,
spojrzałem na zegarek. Było wpół do dziesiątej. Schemat. powieściowy:  detektyw nie do zdarcia" zaczynał
powoli wcielać się w życic, Postanowiłem jak najszybciej znalezć się u siebie.
Nie boję się recenzentów
Sobota, przed południem
Daną szefowi obietnicę potraktowałem niezwykle poważnie, bo gdy tylko znalazłem się w swoim poko-
ju, zacząłem rozmyślać nad tym, jak by tu poniuchać wokół autora kryminałków.
Po dłuższym namyśle doszedłem do wniosku, że zlecenie zbierania informacji, szperania w archiwach,
wreszcie analiza tego wszystkiego, zabiorą mi zbyt wiele czasu. Taki portret psychologiczny zrobiony na
podstawie papierzyskowych danych wydał mi się mało przekonywający i równie mało przydatny. Zdecy-
dowałem się wziąć byka za rogi. Co nieco o Wilczku wiedziałem w końcu od Piotra Olgierda. Reszty posta-
nowiłem dowiedzieć się sam.
Wilczek mieszkał w okolicach Parku Kultury na Powiślu. Gdy zadzwoniłem pod jego prywatny numer, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl