[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przycinków co do mego braterstwa z Lescaut i Manon i co do różańców, których, jak natracił
G*** M***, odmówiłem zapewne sporo u Zw. Aazarza, skoro znajduję tyle przyjemności w
tym pobożnym zatrudnieniu. Ale nieszczęściem dla mnie i dla niego wymknęła mu się uwaga,
iż Manon również musiała sporo różańców odmówić w Szpitalu. Mimo dreszczu, o jaki przy-
prawiło mnie słowo Szpital, miałem jeszcze tyle siły, aby spokojnie poprosić o wytłumacze-
nie.
Tak, tak! dodał od dwóch miesięcy uczy się rozsądku w Szpitalu Powszechnym; ży-
czę szczerze, aby ten pobyt wyszedł jej równie na zdrowie co tobie mury Zw. Aazarza.
Gdyby mi nawet groziło wiekuiste więzienie lub zgoła śmierć, nie byłbym opanował mego
uniesienia na tę straszliwą wiadomość. Rzuciłem się na starca z taką wściekłością, że połowa
mych sił wyczerpała się w tej furii. Zostało mi ich wszakże dosyć, aby łotra obalić i chwycić
za gardło. Dławiłem go, kiedy hałas upadku i krzyki, które z trudem dobyły się z jego krtani,
ściągnęły superiora i kilku zakonników. Uwolniono nieszczęśnika z moich rąk.
Ja sam znalazłem się niemal bez siły i oddechu.
O, Boże! wołałem wydając tysiączne westchnienia o sprawiedliwości niebios! trze-
baż, abym żył bodaj chwilę po takim bezeceństwie!
Chciałem rzucić się jeszcze na barbarzyńcę, który zadał mi ten cios. Przytrzymano mnie.
Rozpacz moja, krzyki i łzy przechodziły wszelkie pojęcie. Objawy mego uniesienia były ta-
kie, że obecni nie znając przyczyny poglądali po sobie z równą grozą jak zdumieniem.
Przez ten czas G*** M*** doprowadzał do porządku perukę i żabot, po czym, wściekły,
nakazał superiorowi, aby mnie zamknął surowiec jeszcze niż wprzódy oraz skarał wszelkimi
środkami, jakie klasztor ma do rozporządzenia.
Nie, panie rzekł superior z osobami tego urodzenia co pan kawaler nie zwykliśmy się
uciekać do podobnych sposobów. Jest zresztą tak łagodny i tak na miejscu, że trudno mi
przypuścić, aby się dopuścił tego wybryku bez ważnych przyczyn.
Ta odpowiedz do reszty zbiła z tropu pana de G*** M***. Wyszedł oznajmiając, iż potrafi
ugiąć i superiora, i mnie, i wszystkich, którzy ośmielą mu się opierać.
Superior, nakazawszy zakonnikom odprowadzić gościa, został ze mną. Zaklął mnie, abym
wytłumaczył przycznę wybryku.
32
O mój ojcze! rzekłem nie przestając łkać jak dziecko wyobraz sobie najstraszliwsze
okrucieństwo, najohydniejszą niegodziwość, a będziesz miał pojęcie o czynie, jakiego dopu-
ścił się niegodny G*** M***. Och! przeszył mi serce. Nigdy nie podniosę się z tego ciosu.
Opowiem ci, ojcze, wszystko, Tyś dobry, ty ulitujesz się nade mną.
Odpowiedziałem w krótkości dzieje niezwyciężonej miłości do Manon, kwitnący stan na-
szego mienia, nim nas obrabowała własna służba, propozycje, jakie G*** M*** czynił mej
kochance, układ między nimi i sposób zerwania.
Oto, z jakiego zródła płynie troska pana de G*** M*** o moje nawrócenie. Miał tyle
wpływu, iż zdołał zamknąć mnie tutaj przez czystą zemstę. Przebaczam mu, ale, ojcze, to nie
wszystko; ten łotr kazał uprowadzić okrutnie droższą połowę mnie samego; kazał ją wtrącić
haniebnie do Szpitala; miał bezczelność oznajmić mi to dzisiaj. W Szpitalu, ojcze! O nieba,
moja urocza kochanka, droga królowa, w Szpitalu jak najostatniejsza z ladacznic! Gdzie znaj-
dę siły, aby nie umrzeć z boleści i wstydu?
Dobry ojciec na widok tej rozpaczy próbował mnie pocieszać. Rzekł, iż dotąd patrzał na
mą przygodę w zupełnie odmiennym świetle. Wiedział, co prawda, że prowadziłem się zle,
ale wyobrażał sobie, iż pobudką pana de G*** M*** był węzeł szacunku i przyjazni łączącej
go z mą rodziną. Fakty, jakie przytaczam, zupełnie (mówił) odmieniają postać rzeczy, toteż
nie wątpi, iż wierna relacja, jaką zaniesie o tym naczelnikowi policji, przyczyni się do mego
uwolnienia.
Spytał następnie, czemu dotąd nie pomyślałem o tym, aby przesłać rodzinie wiadomość o
mym uwięzieniu, skoro nie miała w nim ona udziału. Tłumaczyłem się obawą sprawienia
boleści ojcu i wstydem, o jaki mnie przyprawia ta smutna przygoda. Ostatecznie superior
przyrzekł, iż uda się bezzwłocznie do naczelnika policji.
Chociażby tylko po to dodał aby ubiec pana de G*** M***, który wyszedł bardzo
rozsierdzony i który posiada dość wpływu, aby się stać niebezpiecznym.
Czekałem powrotu dobrego ojca przechodząc wszystkie wzruszenia skazańca, który ocze-
kuje wyroku. Wyobrażając sobie Manon w Szpitalu, cierpiałem niewypowiedziane męczar-
nie. Poza całą hańbą tego więzienia nie wiedziałem, jak się z nią tam obchodzą, wspomnienie
zaś pewnych szczegółów słyszanych nieraz o tym domu ohydy wznawiało co chwilę wybu-
chy mej rozpaczy. Byłem gotów ratować ją za wszelką cenę i jakim bądz sposobem; byłbym
podłożył ogień pod Zw. Aazarza, gdybym nie mógł wydostać się inaczej.
Zastanawiałem się tedy nad drogami, jakie należało obrać, w razie gdyby naczelnik policji
w dalszym ciągu więził mnie wbrew mej woli. Wprawiłem w ruch cały spryt, przebiegłem
wyobraznią wszystkie możliwości. Nie widziałem nic, co by mi mogło zabezpieczyć pewność
ucieczki, a lękałem się, iż w razie daremnego usiłowania czeka mnie jeszcze ściślejsze za-
mknięcie. Przypomniałem sobie przyjaciół, od których mógłbym spodziewać się pomocy, ale
jak uwiadomić ich o mym położeniu? Wreszcie ułożyłem plan tak zręczny, iż jak mniemałem,
mógł się udać; szczegóły odłożyłem na pózniej, w razie gdyby niepowodzenie kroków supe-
riora uczyniło środek ten potrzebnym.
Wrócił niebawem. Nie dostrzegłem na jego twarzy radości, jaka towarzyszy dobrej nowi-
nie.
Mówiłem rzekł z naczelnikiem policji, ale przybyłem za pózno. G*** M*** udał się
doń prosto stąd i tak go uprzedził, iż właśnie gotowano się wysłać nowe rozkazy z zaostrze-
niem twego zamknięcia.
Mimo to skoro przedstawiłem istotne tło sprawy, pan naczelnik ułagodził się widocznie;
śmiejąc się nieco z wybryków starego G*** M***, rzekł, iż trzeba cię potrzymać z jakie pół
roku, aby go zadowolić; tym bardziej, dodał, iż pobyt ten nie będzie bez pożytku. Zalecił mi
obchodzić się z tobą przyzwoicie i ręczę, że nie będziesz miał powodu skarżyć się w tej mie-
rze.
33
Wyjaśnienia dobrego superiora trwały dość długo, aby mi dać czas na zastanowienie się.
Pomyślałem, iż naraziłbym moje zamiary na pewną zgubę, gdybym okazywał zbyt gwałtowną
żądzę wolności. Oświadczyłem, przeciwnie, iż wobec konieczności zostania tu dłużej pocie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
przycinków co do mego braterstwa z Lescaut i Manon i co do różańców, których, jak natracił
G*** M***, odmówiłem zapewne sporo u Zw. Aazarza, skoro znajduję tyle przyjemności w
tym pobożnym zatrudnieniu. Ale nieszczęściem dla mnie i dla niego wymknęła mu się uwaga,
iż Manon również musiała sporo różańców odmówić w Szpitalu. Mimo dreszczu, o jaki przy-
prawiło mnie słowo Szpital, miałem jeszcze tyle siły, aby spokojnie poprosić o wytłumacze-
nie.
Tak, tak! dodał od dwóch miesięcy uczy się rozsądku w Szpitalu Powszechnym; ży-
czę szczerze, aby ten pobyt wyszedł jej równie na zdrowie co tobie mury Zw. Aazarza.
Gdyby mi nawet groziło wiekuiste więzienie lub zgoła śmierć, nie byłbym opanował mego
uniesienia na tę straszliwą wiadomość. Rzuciłem się na starca z taką wściekłością, że połowa
mych sił wyczerpała się w tej furii. Zostało mi ich wszakże dosyć, aby łotra obalić i chwycić
za gardło. Dławiłem go, kiedy hałas upadku i krzyki, które z trudem dobyły się z jego krtani,
ściągnęły superiora i kilku zakonników. Uwolniono nieszczęśnika z moich rąk.
Ja sam znalazłem się niemal bez siły i oddechu.
O, Boże! wołałem wydając tysiączne westchnienia o sprawiedliwości niebios! trze-
baż, abym żył bodaj chwilę po takim bezeceństwie!
Chciałem rzucić się jeszcze na barbarzyńcę, który zadał mi ten cios. Przytrzymano mnie.
Rozpacz moja, krzyki i łzy przechodziły wszelkie pojęcie. Objawy mego uniesienia były ta-
kie, że obecni nie znając przyczyny poglądali po sobie z równą grozą jak zdumieniem.
Przez ten czas G*** M*** doprowadzał do porządku perukę i żabot, po czym, wściekły,
nakazał superiorowi, aby mnie zamknął surowiec jeszcze niż wprzódy oraz skarał wszelkimi
środkami, jakie klasztor ma do rozporządzenia.
Nie, panie rzekł superior z osobami tego urodzenia co pan kawaler nie zwykliśmy się
uciekać do podobnych sposobów. Jest zresztą tak łagodny i tak na miejscu, że trudno mi
przypuścić, aby się dopuścił tego wybryku bez ważnych przyczyn.
Ta odpowiedz do reszty zbiła z tropu pana de G*** M***. Wyszedł oznajmiając, iż potrafi
ugiąć i superiora, i mnie, i wszystkich, którzy ośmielą mu się opierać.
Superior, nakazawszy zakonnikom odprowadzić gościa, został ze mną. Zaklął mnie, abym
wytłumaczył przycznę wybryku.
32
O mój ojcze! rzekłem nie przestając łkać jak dziecko wyobraz sobie najstraszliwsze
okrucieństwo, najohydniejszą niegodziwość, a będziesz miał pojęcie o czynie, jakiego dopu-
ścił się niegodny G*** M***. Och! przeszył mi serce. Nigdy nie podniosę się z tego ciosu.
Opowiem ci, ojcze, wszystko, Tyś dobry, ty ulitujesz się nade mną.
Odpowiedziałem w krótkości dzieje niezwyciężonej miłości do Manon, kwitnący stan na-
szego mienia, nim nas obrabowała własna służba, propozycje, jakie G*** M*** czynił mej
kochance, układ między nimi i sposób zerwania.
Oto, z jakiego zródła płynie troska pana de G*** M*** o moje nawrócenie. Miał tyle
wpływu, iż zdołał zamknąć mnie tutaj przez czystą zemstę. Przebaczam mu, ale, ojcze, to nie
wszystko; ten łotr kazał uprowadzić okrutnie droższą połowę mnie samego; kazał ją wtrącić
haniebnie do Szpitala; miał bezczelność oznajmić mi to dzisiaj. W Szpitalu, ojcze! O nieba,
moja urocza kochanka, droga królowa, w Szpitalu jak najostatniejsza z ladacznic! Gdzie znaj-
dę siły, aby nie umrzeć z boleści i wstydu?
Dobry ojciec na widok tej rozpaczy próbował mnie pocieszać. Rzekł, iż dotąd patrzał na
mą przygodę w zupełnie odmiennym świetle. Wiedział, co prawda, że prowadziłem się zle,
ale wyobrażał sobie, iż pobudką pana de G*** M*** był węzeł szacunku i przyjazni łączącej
go z mą rodziną. Fakty, jakie przytaczam, zupełnie (mówił) odmieniają postać rzeczy, toteż
nie wątpi, iż wierna relacja, jaką zaniesie o tym naczelnikowi policji, przyczyni się do mego
uwolnienia.
Spytał następnie, czemu dotąd nie pomyślałem o tym, aby przesłać rodzinie wiadomość o
mym uwięzieniu, skoro nie miała w nim ona udziału. Tłumaczyłem się obawą sprawienia
boleści ojcu i wstydem, o jaki mnie przyprawia ta smutna przygoda. Ostatecznie superior
przyrzekł, iż uda się bezzwłocznie do naczelnika policji.
Chociażby tylko po to dodał aby ubiec pana de G*** M***, który wyszedł bardzo
rozsierdzony i który posiada dość wpływu, aby się stać niebezpiecznym.
Czekałem powrotu dobrego ojca przechodząc wszystkie wzruszenia skazańca, który ocze-
kuje wyroku. Wyobrażając sobie Manon w Szpitalu, cierpiałem niewypowiedziane męczar-
nie. Poza całą hańbą tego więzienia nie wiedziałem, jak się z nią tam obchodzą, wspomnienie
zaś pewnych szczegółów słyszanych nieraz o tym domu ohydy wznawiało co chwilę wybu-
chy mej rozpaczy. Byłem gotów ratować ją za wszelką cenę i jakim bądz sposobem; byłbym
podłożył ogień pod Zw. Aazarza, gdybym nie mógł wydostać się inaczej.
Zastanawiałem się tedy nad drogami, jakie należało obrać, w razie gdyby naczelnik policji
w dalszym ciągu więził mnie wbrew mej woli. Wprawiłem w ruch cały spryt, przebiegłem
wyobraznią wszystkie możliwości. Nie widziałem nic, co by mi mogło zabezpieczyć pewność
ucieczki, a lękałem się, iż w razie daremnego usiłowania czeka mnie jeszcze ściślejsze za-
mknięcie. Przypomniałem sobie przyjaciół, od których mógłbym spodziewać się pomocy, ale
jak uwiadomić ich o mym położeniu? Wreszcie ułożyłem plan tak zręczny, iż jak mniemałem,
mógł się udać; szczegóły odłożyłem na pózniej, w razie gdyby niepowodzenie kroków supe-
riora uczyniło środek ten potrzebnym.
Wrócił niebawem. Nie dostrzegłem na jego twarzy radości, jaka towarzyszy dobrej nowi-
nie.
Mówiłem rzekł z naczelnikiem policji, ale przybyłem za pózno. G*** M*** udał się
doń prosto stąd i tak go uprzedził, iż właśnie gotowano się wysłać nowe rozkazy z zaostrze-
niem twego zamknięcia.
Mimo to skoro przedstawiłem istotne tło sprawy, pan naczelnik ułagodził się widocznie;
śmiejąc się nieco z wybryków starego G*** M***, rzekł, iż trzeba cię potrzymać z jakie pół
roku, aby go zadowolić; tym bardziej, dodał, iż pobyt ten nie będzie bez pożytku. Zalecił mi
obchodzić się z tobą przyzwoicie i ręczę, że nie będziesz miał powodu skarżyć się w tej mie-
rze.
33
Wyjaśnienia dobrego superiora trwały dość długo, aby mi dać czas na zastanowienie się.
Pomyślałem, iż naraziłbym moje zamiary na pewną zgubę, gdybym okazywał zbyt gwałtowną
żądzę wolności. Oświadczyłem, przeciwnie, iż wobec konieczności zostania tu dłużej pocie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]