[ Pobierz całość w formacie PDF ]
system jaskiń. Może dowolnie przystosować go do swoich potrzeb i założyć wiele
kolonii ku swojej chwale.
Ambass-Wspinający-Się złożył ukłon.
- Przekażę mu go, gdy tylko zjawią się pierwsi Dzwigacze z darami dla ciebie.
Wychodząc z sali rokowań z kryształową szkatułą wypełnioną szlachetnymi
kamieniami, Thaal się uśmiechnął. Szepnął do swojego doradcy:
- Dobry początek dnia.
- Rzeczywiście, generale.
- Prezydent Reige chyba czułby się zaskoczony, słysząc, że właśnie
przehandlowałem jego stolicę, prawda?
- Rzeczywiście, generale. - Doradca zachował całkowitą powagę. Ale Thaal i tak
był przekonany, że słyszy jego stłumiony chichot.
POSIADAOZ TIARA RIDGE, północno-wschodnia część Kura City
Pozwoliła, by drzwi zamknęły się za nią odcinając się od wszystkiego, co nie
Strona 144
Aaron Allston - Cios łaski
przynależało do sanktuarium jej nowego domu.
Ledina Chott oparła się plecami o drzwi i spojrzała po sobie. Jej suknia, rano
jeszcze idealnie obcisła i niemal fosforyzująco biała, teraz nieco na niej
wisiała. Po całym dniu publicznych występów suknia była w równie złym stanie jak
sama Ledina. Gdzieniegdzie można było nawet dostrzec fioletowoniebieskie
smugi, pozostawione przez rozentuzjazmowaną dziewczynkę, która przytuliła się do
niej, głaszcząc ją brudnymi rączkami.
Ledina uśmiechnęła się i zrzuciła buty. Po dwóch latach życia w świecie sławnych
i bogatych wciąż jeszcze nie była do tego przyzwyczajona. I miała nadzieję,
że nigdy się nie przyzwyczai. %7łe nigdy nie będzie zbyt zblazowana, by wywołać
zachwyt dziecka z umorusanymi rączkami.
Minęła przedpokój i weszła do pokoju dziennego.
- Gitarra? Co będzie dziś na obiad?
Droid kamerdyner nie odpowiedział.
Pokój miał dwa piętra wysokości, był zastawiony kosztownymi meblami i większy od
domu, w którym spędziła całe swoje dzieciństwo. Na ścianach wisiały zdjęcia
z jej wybranych koncertów. Wolałaby zastąpić je swoimi ulubionymi piosenkarzami
i aktorami, ale spec od reklamy chciał, żeby jej goście nawet na chwilę
nie zapominali
oLedinie Chott.
- Witaj, Ledino. - Głos nie należał do Gitarry; był głęboki, ochrypły i
zdecydowanie męski.
Przestraszona Ledina odwróciła się gwałtownie. Jej gość stał w korytarzu
prowadzącym do sypialń; był przysadzisty, miał żółtą skórę, czarne włosy i
brodę.
Opierał się o kamienną ścianę z nonszalancją sugerującą że czuje się tu jak u
siebie. Nosił swobodne, białe ubranie, które byłoby odpowiednie na wyprawę
jachtem. Ledina rozpoznała markę producenta na klatce piersiowej - za ten jeden
komplet odzieży można by spokojnie kupić nowy grawicykl.
Przez chwilę zastanawiała się, czy nie odwrócić się na pięcie i nie popędzić do
drzwi... gdy nagle rozpoznała swojego gościa.
- Och! Thadley Biolan. I to we własnej osobie. Przestraszyłeś mnie.
- Przepraszam. - Podszedł bliżej i wyciągnął do niej rękę. - Wpuścił mnie twój
droid. To cudowne, móc cię wreszcie spotkać.
Podała mu dłoń, spodziewając się, żejąuściśnie, on jednak pochylił się i
ucałował ją niczym staroświecki zalotnik. Cofnęła rękę, licząc w duchu, że nie
zrobiła tego za szybko.
- To ja powinnam cię przeprosić. Mam za sobą cały dzień występów. Wyglądam
okropnie.
- Nonsens. Jesteś... piękna.
- Może drinka? Gitarra!
- Wspominał coś o wahaniach mocy. Może je właśnie diagnozuje.
- To jest ona.
- Tak, oczywiście, ona. - Thadley odwrócił się i rozejrzał po pokoju. Uśmiechnął
się na widok postawionej na stoliczku krystalicznej, rozsiewającej różnokolorowy
blask obudowy prętów jarzeniowych.
- Widzę, że mój Nastrajacz tak przypadł ci do gustu, że nawet postanowiłaś go
tutaj postawić.
- Podobały mi się wszystkie prezenty od ciebie. Dziękuję. - Ledina zmusiła się,
by również ton jej głosu wyrażał wdzięczność. Prezenty i wyrazy uznania
dla jej twórczości zawsze były miłe, ale inaczej sobie wyobrażała to spotkanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
system jaskiń. Może dowolnie przystosować go do swoich potrzeb i założyć wiele
kolonii ku swojej chwale.
Ambass-Wspinający-Się złożył ukłon.
- Przekażę mu go, gdy tylko zjawią się pierwsi Dzwigacze z darami dla ciebie.
Wychodząc z sali rokowań z kryształową szkatułą wypełnioną szlachetnymi
kamieniami, Thaal się uśmiechnął. Szepnął do swojego doradcy:
- Dobry początek dnia.
- Rzeczywiście, generale.
- Prezydent Reige chyba czułby się zaskoczony, słysząc, że właśnie
przehandlowałem jego stolicę, prawda?
- Rzeczywiście, generale. - Doradca zachował całkowitą powagę. Ale Thaal i tak
był przekonany, że słyszy jego stłumiony chichot.
POSIADAOZ TIARA RIDGE, północno-wschodnia część Kura City
Pozwoliła, by drzwi zamknęły się za nią odcinając się od wszystkiego, co nie
Strona 144
Aaron Allston - Cios łaski
przynależało do sanktuarium jej nowego domu.
Ledina Chott oparła się plecami o drzwi i spojrzała po sobie. Jej suknia, rano
jeszcze idealnie obcisła i niemal fosforyzująco biała, teraz nieco na niej
wisiała. Po całym dniu publicznych występów suknia była w równie złym stanie jak
sama Ledina. Gdzieniegdzie można było nawet dostrzec fioletowoniebieskie
smugi, pozostawione przez rozentuzjazmowaną dziewczynkę, która przytuliła się do
niej, głaszcząc ją brudnymi rączkami.
Ledina uśmiechnęła się i zrzuciła buty. Po dwóch latach życia w świecie sławnych
i bogatych wciąż jeszcze nie była do tego przyzwyczajona. I miała nadzieję,
że nigdy się nie przyzwyczai. %7łe nigdy nie będzie zbyt zblazowana, by wywołać
zachwyt dziecka z umorusanymi rączkami.
Minęła przedpokój i weszła do pokoju dziennego.
- Gitarra? Co będzie dziś na obiad?
Droid kamerdyner nie odpowiedział.
Pokój miał dwa piętra wysokości, był zastawiony kosztownymi meblami i większy od
domu, w którym spędziła całe swoje dzieciństwo. Na ścianach wisiały zdjęcia
z jej wybranych koncertów. Wolałaby zastąpić je swoimi ulubionymi piosenkarzami
i aktorami, ale spec od reklamy chciał, żeby jej goście nawet na chwilę
nie zapominali
oLedinie Chott.
- Witaj, Ledino. - Głos nie należał do Gitarry; był głęboki, ochrypły i
zdecydowanie męski.
Przestraszona Ledina odwróciła się gwałtownie. Jej gość stał w korytarzu
prowadzącym do sypialń; był przysadzisty, miał żółtą skórę, czarne włosy i
brodę.
Opierał się o kamienną ścianę z nonszalancją sugerującą że czuje się tu jak u
siebie. Nosił swobodne, białe ubranie, które byłoby odpowiednie na wyprawę
jachtem. Ledina rozpoznała markę producenta na klatce piersiowej - za ten jeden
komplet odzieży można by spokojnie kupić nowy grawicykl.
Przez chwilę zastanawiała się, czy nie odwrócić się na pięcie i nie popędzić do
drzwi... gdy nagle rozpoznała swojego gościa.
- Och! Thadley Biolan. I to we własnej osobie. Przestraszyłeś mnie.
- Przepraszam. - Podszedł bliżej i wyciągnął do niej rękę. - Wpuścił mnie twój
droid. To cudowne, móc cię wreszcie spotkać.
Podała mu dłoń, spodziewając się, żejąuściśnie, on jednak pochylił się i
ucałował ją niczym staroświecki zalotnik. Cofnęła rękę, licząc w duchu, że nie
zrobiła tego za szybko.
- To ja powinnam cię przeprosić. Mam za sobą cały dzień występów. Wyglądam
okropnie.
- Nonsens. Jesteś... piękna.
- Może drinka? Gitarra!
- Wspominał coś o wahaniach mocy. Może je właśnie diagnozuje.
- To jest ona.
- Tak, oczywiście, ona. - Thadley odwrócił się i rozejrzał po pokoju. Uśmiechnął
się na widok postawionej na stoliczku krystalicznej, rozsiewającej różnokolorowy
blask obudowy prętów jarzeniowych.
- Widzę, że mój Nastrajacz tak przypadł ci do gustu, że nawet postanowiłaś go
tutaj postawić.
- Podobały mi się wszystkie prezenty od ciebie. Dziękuję. - Ledina zmusiła się,
by również ton jej głosu wyrażał wdzięczność. Prezenty i wyrazy uznania
dla jej twórczości zawsze były miłe, ale inaczej sobie wyobrażała to spotkanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]