[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zapomnieliśmy? O, nie! Martwiliśmy się o nią ogromnie. Twój czcigodny ojciec
kocha was jednakowo, ale ja... Alicjo, wybaczy mi pani, że powiem...
twoja osoba przesłania mi zalety twej siostry...
- A więc nie zna pan jej zalet - powiedziała na to cofając rękę. - Kora zawsze
mówi o panu jak o najserdeczniejszym przyjacielu.
220
- I ja rad bym uważał ją za wiernego przyjaciela - szybko odparł Duncan. -
Chciałbym, by się stała nawet czymś więcej, .ile gdy chodzi o panią, Alicjo, to
za zgodą pani ojca pragnąłbym, .iby nas złączyły bliższe i bardziej serdeczne
więzy.
Alicja drgnęła gwałtownie i odwróciła się zawstydzona. Ale zaraz się opanowała,
przynajmniej zewnętrznie.
- Heywardzie - odparła, ufnie i ze wzruszającą niewinnością patrząc mu w oczy -
nie zmuszaj mnie do odpowiedzi. Pozwól tni najprzód ujrzeć mego ojca i uzyskać
jego błogosławieństwo.
"Nie mogłem powiedzieć mniej, a więcej mi powiedzieć nie wolno" już miał jej
odrzec, gdy przeszkodziło mu lekkie ude-i zenie w ramię. Zerwał się na równe
nogi, odwrócił i ujrzał tuż przed sobą smagłą i złą twarz Maguy. Głęboki,
gardłowy śmiech dzikiego zabrzmiał mu w uszach jak szyderczy rechot szatana.
- Po coś tu wszedł? - zapytała Alicja, łagodnie składając ręce na piersi i z
wielkim wysiłkiem próbując ukryć śmiertelną obawę
0 Heywarda pod maską obojętności.
Twarz triumfującego Indianina przybrała znów wyraz okrucieństwa, ale przezornie
cofnął się przed gniewnym i groźnym spojrzeniem Duncana. Przez chwilę uparcie
przyglądał się swym jeńcom, potem odszedł na bok i ciężkim klocem zabarykadował
drzwi, ale nie te, przez które wszedł Duncan. Teraz Duncan zrozumiał, w jaki
sposób go zaskoczono. Pomyślał, że nadeszła ostatnia godzina, przycisnął do
siebie Alicję i spokojnie czekał na śmierć, której u boku ukochanej kobiety
wcale się nie lękał. Magua nie myślał jednak o natychmiastowej zemście. Przede
wszystkim chciał uniemożliwić ucieczkę swemu nowemu jeńcowi. Nie raczył nawet
spojrzeć po raz drugi na'nieruchome postacie pośrodku groty, dopóki nie odebrał
swym jeńcom nadziei ucieczki przez drzwi, którymi sam wszedł. Heyward śmiało
przycisnął do serca Alicję
1 obserwował każdy ruch Maguy. Sytuacja była beznadziejna,
¦ i duma nie pozwalała mu błagać o łaskę wroga, którego już tyle i.izy pokonał.
Magua zagrodziwszy drzwi podszedł do jeńców i powiedział po angielsku:
- Blade twarze potrafią łowić chytre bobry, ale czerwonoskórzy wiedzą, jak się
łowi Anglików.
- Huronie, możesz nas zabić - krzyknął wzburzony Heyward
221
zapominając, że naraża nie tylko własne życie - ale wiedz, że gardzę tobą i
twą zemstą.
- Czy blada twarz powtórzy to, gdy go przywiążemy do słupa? - zapytał
Magua, a ironiczny uśmiech świadczył, że nie wierzy w hart ducha
Heywarda.
- Mówię ci to w oczy i powtórzę przed całym plemieniem.
- Przebiegły Lis jest wielkim wodzem - odrzekł Indianin. - Pójdzie teraz i
sprowadzi swych młodych wojowników, by zobaczyć, jak blada twarz drwić będzie z
tortur.
Mówiąc to odwrócił się już i miał wyjść przejściem, przez które wszedł Duncan,
gdy powstrzymało go groźne mruczenie. W drzwiach ukazał się niedźwiedź i siadł
na progu, kołysząc się z boku na bok, jak zwykły czynić te zwierzęta. Magua,
podobnie jak ojciec chorej kobiety, uważnie przyjrzał mu się, jakby się chciał
przekonać, co to za niedźwiedź. Był wolny od naiwnych przesądów Huronów, gdy
więc poznał dobrze mu znane przebranie, chciał pogardliwie wyminąć czarownika,
ale głośne i coraz groźniejsze mruczenie znów go zatrzymało.
Nagle zwierzę wyciągnęło ramiona, a raczej łapy, i zamknęło go w uścisku, który
mógłby się zmierzyć ze słynnym uściskiem niedźwiedzia. Heyward z zapartym
oddechem przyglądał się ruchom Sokolego Oka. Wypuścił Alicję z objęć, odwinął
rzemień z jakiegoś tłumoka i gdy zobaczył, że Magua w żelaznym uścisku zwiadowcy
nie może ruszyć rękami, skoczył naprzód i mocno go skrępował.
Magua, zaskoczony tą napaścią, szamotał się zaciekle, póki się nie przekonał, że
wpadł w ręce człowieka silniejszego od siebie. Lecz kiedy Sokole Oko, chcąc jak
najprościej wszystko wyjaśnić, zdjął kosmaty łeb i ukazał swe surowe i poważne
oblicze, Magua stracił swój filozoficzny spokój i krzyknął:
- Hugh!
- A więc odzyskałeś mowę - powiedział na to jego niewzruszony zwycięzca. -
A teraz zatkam ci gębę, byś jej nie wykorzystał na naszą zgubę.
I nie tracąc ani chwili wprowadził w czyn swe słowa.
- Którędy wszedł ten diabeł? - zapytał, gdy już unieszkodliwił Maguę. - Żywa
dusza nie przeszła koło mnie od chwili, gdyśmy się rozstali.
I
Duncan wskazał na drzwi, przez które wszedł Magua i przez które teraz trudno
byłoby szybko uciec.
- Bierz pan czym prędzej młodą panią pod rękę - powiedział zwiadowca - musimy
natychmiast wydostać się drugim wyjściem i uciec do lasu.
- To niemożliwe - odrzekł Duncan. - Strach ją sparaliżował. Alicjo, moje
kochanie, moja jedyna Alicjo, zbierz siły, musimy uciekać. Na próżno!
Słyszy, ale nie może się ruszyć. Uciekaj, szlachetny przyjacielu.
Ratuj się i nie zważaj na mnie.
- Każdy ślad ma swój koniec, a każde nieszczęście czegoś uczy -
odrzekł zwiadowca. - Masz, owiń ją pan w strój indiański. Dobrze ukryj jej
delikatne kształty. Proszę teraz wziąć panią na ręce i iść ze mną. Resztę biorę
na siebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl