[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zostawił wino na zlewie. W sypialni grała już muzyka. Mia - nauczyła się obsługiwać
jego stary adapter - puściła coś Santany. Przygasiła światło, odwróciła się i pocałowała go w
usta. Całowała długo i namiętnie, i nagle opuścił go cały stres. Zdjęła mu koszulę i przesunęła
dłońmi po piersi i brzuchu. Kolejny pocałunek i na podłodze wylądowały spodnie. Mia
usiadła na brzegu łóżka i otarła się twarzą o wybrzuszenie w jego slipkach. Jack uśmiechnął
się i łagodnie ją odepchnął.
- Nie ma pośpiechu - szepnął.
Pomógł jej zdjąć body, spojrzał na nią i pomyślał, że nie zasługuje na tak cudowną, tak
wspaniale zbudowaną kobietę w czarnych koronkowych majteczkach. Czubkiem języka
musnął jej nagie ramię, delikatnie popychając ją na łóżko. Położyła się na plecach, uniosła
kolana, wzięła go za rękę, pociągnęła na siebie i objęła nogami w pasie. Mógłby od razu w
nią wejść, ale nie wszedł. Znieruchomiał nad nią na wyprostowanych rękach, chcąc to
maksymalnie przedłużyć. Pocałował ją w usta, potem w szyję.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - szepnął, zsuwając się w dół. Leciutko
dotknął jej piersi podbródkiem, policzkiem i nosem. Otoczył pocałunkami pępek, czując, jak
tężeje jej brzuch. Koronkowe majteczki prawie nie zasłaniały wzgórka łonowego i czekanie
było prawdziwą torturą, dlatego z trudem zszedł jeszcze niżej. Z głową między jej kolanami
zaczął przesuwać się teraz do góry, całując wnętrze ud.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - powiedziała.
- Zaufaj mi. To znakomity początek.
- Po prostu... nie jestem pewna.
- Odpręż się. Rozluznij.
Wyczuł jakiś ruch i zerknąwszy do góry, zobaczył, że sięga do lampki.
- Lepiej będzie po ciemku - szepnęła i światło zgasło.
Niezupełnie się z tym zgadzał, ale nie zamierzał z nią polemizować. Kontynuował
podróż, całując to lewe udo, to prawe, powoli zbliżając się zródła podniecającego ciepła. W
połowie drogi zaczął używać czubka języka. Miała taką miękką skórę, taką gładką... Jej nogi
powinny się zapraszająco rozchylać, tymczasem się zaciskały. I wtedy to znalazł: kres
gładkości. Po ciemku nic nie widział, ale wyczuł to językiem. Tam, na lewym udzie, ledwie
kilka centymetrów od wejścia do pochwy. Blizna.
Bardzo duża blizna.
Próbował niczego po sobie nie okazywać, lecz było to niemożliwe. I bezsensowne, bo
ona zareagowała za nich dwoje.
- To po tatuażu.
Nie odpowiedział. Znieruchomiał z głową między jej nogami. Jeśli rzeczywiście usunięto
jej tatuaż, powinna była pozwać lekarza, bo spartaczył robotę. Mia kłamała.
Z każdą chwilą była coraz bardziej spięta. Nie wiedział, czy pieścić ją dalej, czy nie, ale
zdecydowała za niego. Aagodnie uniosła mu twarz i pociągnęła go do góry. Sunąc ciałem po
jej ciele i kładąc się z boku, wyczuł, że ma gęsią skórkę. Znowu znieruchomiał, ona też.
Muzyka wciąż grała, ale oni milczeli. W końcu pogłaskał ją po twarzy i spytał:
- Chcesz o tym porozmawiać?
Tylko pokręciła głową.
- Na pewno?
- Przytul mnie - powiedziała załamującym się głosem. - Proszę. Przytul. Mocno.
Ze wspomnień wyrwało go brzęczenie komórki. Dzwonek telefonu zakłócił panujący na
plaży spokój - co za dysonans - mimo to Jack uległ technologii i spojrzał na ekranik. Numer
zastrzeżony". Nie było w tym niczego niezwykłego, ale zważywszy na okoliczności, każdy
tajemniczy telefon działał na niego jak zastrzyk adrenaliny. Otworzył klapkę i przytknął
komórkę do ucha.
- Halo?
- Koniec czekania, Swyteck. - Metaliczny, wyraznie zniekształcony głos.
- Kto mówi? - Jack zadał to pytanie odruchowo, żeby odbić piłkę do przeciwnika.
- Osama bin Laden. A jak myślisz?
- Czego chcesz?
- Salazar mówi, że pałeczkę przejął jego adwokat. Mam to załatwić bezpośrednio z tobą.
Jack zacisnął usta. Koniec rozważań z cyklu mieszać się w to czy nie. Rozmawiał z [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
Zostawił wino na zlewie. W sypialni grała już muzyka. Mia - nauczyła się obsługiwać
jego stary adapter - puściła coś Santany. Przygasiła światło, odwróciła się i pocałowała go w
usta. Całowała długo i namiętnie, i nagle opuścił go cały stres. Zdjęła mu koszulę i przesunęła
dłońmi po piersi i brzuchu. Kolejny pocałunek i na podłodze wylądowały spodnie. Mia
usiadła na brzegu łóżka i otarła się twarzą o wybrzuszenie w jego slipkach. Jack uśmiechnął
się i łagodnie ją odepchnął.
- Nie ma pośpiechu - szepnął.
Pomógł jej zdjąć body, spojrzał na nią i pomyślał, że nie zasługuje na tak cudowną, tak
wspaniale zbudowaną kobietę w czarnych koronkowych majteczkach. Czubkiem języka
musnął jej nagie ramię, delikatnie popychając ją na łóżko. Położyła się na plecach, uniosła
kolana, wzięła go za rękę, pociągnęła na siebie i objęła nogami w pasie. Mógłby od razu w
nią wejść, ale nie wszedł. Znieruchomiał nad nią na wyprostowanych rękach, chcąc to
maksymalnie przedłużyć. Pocałował ją w usta, potem w szyję.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - szepnął, zsuwając się w dół. Leciutko
dotknął jej piersi podbródkiem, policzkiem i nosem. Otoczył pocałunkami pępek, czując, jak
tężeje jej brzuch. Koronkowe majteczki prawie nie zasłaniały wzgórka łonowego i czekanie
było prawdziwą torturą, dlatego z trudem zszedł jeszcze niżej. Z głową między jej kolanami
zaczął przesuwać się teraz do góry, całując wnętrze ud.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - powiedziała.
- Zaufaj mi. To znakomity początek.
- Po prostu... nie jestem pewna.
- Odpręż się. Rozluznij.
Wyczuł jakiś ruch i zerknąwszy do góry, zobaczył, że sięga do lampki.
- Lepiej będzie po ciemku - szepnęła i światło zgasło.
Niezupełnie się z tym zgadzał, ale nie zamierzał z nią polemizować. Kontynuował
podróż, całując to lewe udo, to prawe, powoli zbliżając się zródła podniecającego ciepła. W
połowie drogi zaczął używać czubka języka. Miała taką miękką skórę, taką gładką... Jej nogi
powinny się zapraszająco rozchylać, tymczasem się zaciskały. I wtedy to znalazł: kres
gładkości. Po ciemku nic nie widział, ale wyczuł to językiem. Tam, na lewym udzie, ledwie
kilka centymetrów od wejścia do pochwy. Blizna.
Bardzo duża blizna.
Próbował niczego po sobie nie okazywać, lecz było to niemożliwe. I bezsensowne, bo
ona zareagowała za nich dwoje.
- To po tatuażu.
Nie odpowiedział. Znieruchomiał z głową między jej nogami. Jeśli rzeczywiście usunięto
jej tatuaż, powinna była pozwać lekarza, bo spartaczył robotę. Mia kłamała.
Z każdą chwilą była coraz bardziej spięta. Nie wiedział, czy pieścić ją dalej, czy nie, ale
zdecydowała za niego. Aagodnie uniosła mu twarz i pociągnęła go do góry. Sunąc ciałem po
jej ciele i kładąc się z boku, wyczuł, że ma gęsią skórkę. Znowu znieruchomiał, ona też.
Muzyka wciąż grała, ale oni milczeli. W końcu pogłaskał ją po twarzy i spytał:
- Chcesz o tym porozmawiać?
Tylko pokręciła głową.
- Na pewno?
- Przytul mnie - powiedziała załamującym się głosem. - Proszę. Przytul. Mocno.
Ze wspomnień wyrwało go brzęczenie komórki. Dzwonek telefonu zakłócił panujący na
plaży spokój - co za dysonans - mimo to Jack uległ technologii i spojrzał na ekranik. Numer
zastrzeżony". Nie było w tym niczego niezwykłego, ale zważywszy na okoliczności, każdy
tajemniczy telefon działał na niego jak zastrzyk adrenaliny. Otworzył klapkę i przytknął
komórkę do ucha.
- Halo?
- Koniec czekania, Swyteck. - Metaliczny, wyraznie zniekształcony głos.
- Kto mówi? - Jack zadał to pytanie odruchowo, żeby odbić piłkę do przeciwnika.
- Osama bin Laden. A jak myślisz?
- Czego chcesz?
- Salazar mówi, że pałeczkę przejął jego adwokat. Mam to załatwić bezpośrednio z tobą.
Jack zacisnął usta. Koniec rozważań z cyklu mieszać się w to czy nie. Rozmawiał z [ Pobierz całość w formacie PDF ]