[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzeczywistości mieszka w zupełnie innej części Londynu i chodziło jej po
prostu o to, aby znalezć lekarza gdzieś daleko, którego nie znaliby jej
przyjaciele ani ludzie, którzy cokolwiek o niej wiedzą. Mona Lewis
mieszkała w Hamp-stead i wszyscy jej przyjaciele leczyli się u tego
samego lekarza. Nie w tym rzecz, że nie miała do niego zaufania
-oczywiście, że miała. Bała się jednak jego współczucia i litości, w razie
gdyby potwierdziło się jej podejrzenie na temat tego, co jej dolega. Wolała
najpierw sama uporać się z tą sytuacją.
Brzmiało to rozsądnie. Przepisał jej wszystkie konieczne badania,
podobało mu się jej świeże, rzeczowe podejście do tych spraw. Od czasu
do czasu nawet gawędził sobie z nią miło, co z innymi pacjentami zdarzało
mu się dość rzadko, jako że byli to głównie imigranci. Wkładał wiele
wysiłku w to, aby zrozumieć, co mówią do niego młode zmartwione matki
Hinduski, które nie potrafiły dogadać się z nim w żadnej sprawie bez
pośrednictwa męża, odgrywającego rolę tłumacza, a zarazem przyzwoitki.
Wizyty Mo-
11. Linia Centralna
162
Linia Centralna
ny Lewis i jej lekko kpiący, beztroski ton były dla niego prawdziwym
wytchnieniem.
Oświadczyła mu, że po prostu ręce ją swędzą, żeby po-przesadzać paprotki
i rachityczne balsaminy u niego w poczekalni. Kupiła mu nawet jakąś
odżywkę dla roślin doniczkowych i zostawiła książkę na temat hodowli
roślin, którą przeczytał, żeby zrobić jej przyjemność. Załatwił jej miejsce
w tutejszym szpitalu i nawet kiedy szła na biopsję, pozostała wesoła.
- A co pani rodzina na to, że przez parę dni nie będzie pani w domu? -
zapytał ją zmartwiony.
- Powiedziałam im, że jadę na kurs.
- Dlaczego - pytał dalej łagodnie - dlaczego nie powie pani mężowi? Na
pewno chciałby znać prawdę.
- Niech pan nie będzie śmieszny, doktorze Barton, nikt nie chciałby
usłyszeć, że jego żona ma mieć biopsję. Proszę, niech pan da spokój i
przestanie się tym martwić.
-Więc dobrze, może powiem inaczej. Mąż chciałby być przy pani, jeśli
musi się pani poddać badaniu, chciałby brać w tym udział.
- Przez pierwszy etap chcę przejść sama - odpowiedziała. - Dopiero
pózniej powiem to innym. Proszę, niech mi pan pozwoli postąpić tak, jak
bym chciała.
Straszne było to, że musiał sam przekazać jej tę wiadomość, ale etyka
zawodowa nie pozwalała, aby zlecił to komuś innemu. Tak jak mówiła,
pomógł jej, ile tylko się dało.
Dopiła wodę, przyjrzała się plamie na dywanie i z politowaniem pokiwała
głową, tak jakby to nie ona, tylko jej ulubiony psiak narobił bałaganu.
- Jeszcze raz najmocniej przepraszam, doktorze Barton, tak mi wstyd. A
teraz chciałabym jak zwykle uregulować rachunek i pójdę już. Inni
pacjenci czekają.
Ustaliła z nim już na samym początku, że chciałaby być traktowana jako
prywatna pacjentka, mimo że przychodziła zawsze w godzinach pracy
gabinetu. I zawsze płaciła gotówką. Nie podobała mu się cała ta sytuacja,
szczególnie że
Linia Centralna
163
rokowania były coraz gorsze. Dziś po raz pierwszy zdecydowanie
zaprotestował przeciwko temu, żeby płaciła.
- Proszę, pani Lewis. Niech pani choć przez chwilę postawi się w moim
położeniu; jestem także człowiekiem, a nie tylko lekarzem, który wyciąga
rękę po pieniądze od prywatnej pacjentki. Przekazałem dziś pani złą
wiadomość.
Patrzyła na niego uprzejmie, trzymając już w ręku portfel.
- Wystarczająco przykry jest dla mnie fakt, że tak czarująca i pełna życia
kobieta jak pani cierpi na nieuleczalną chorobę, a podwójnie mi przykro,
że to właśnie ja muszę być osobą, która to pani powiedziała. Proszę więc,
niech mi pani pozwoli zachować się w sposób godny i odpowiedni do
sytuacji i niech pani ode mnie nie wymaga, żebym brał te cholerne
pieniądze. Może odprowadzę panią do taksówki albo zadzwonię po pani
męża czy kogoś z przyjaciół?
Zatrzasnęła torebkę.
- Tak, wcale się nie zastanowiłam. To ładnie z pana strony. Ale niech mnie
pan nigdzie nie odprowadza, wolę się przejść. Za każdym razem
przyjeżdżałam tu autobusem, a potem szłam pieszo. Chciałabym, żeby
dzisiaj było tak samo. Proszę.
W chwili gdy podawał jej rękę i gdy zapewniała go, że czuje się
znakomicie, zdał sobie sprawę, że widzi ją po raz ostatni. Teraz nie będzie
już tu chciała przyjść. Nie miała zamiaru rozprawiać na temat remisji
choroby czy kuracji radowej. Nie chciała nic wiedzieć o lekach i środkach
uśmierzających ból. Dała mu do zrozumienia, że jeśli teraz potrzebne jej
będą jakieś zabiegi lekarskie, to załatwi to już u siebie, w Hampstead.
- Był pan dla mnie wyjątkowo dobry. Wiem, że lekarze nie cierpią, kiedy
ktoś zakłóca ich normalny rozkład zajęć, a pan tak cudownie umiał ukryć
swą irytację, że zgłosiłam się do pana, omijając ogólnie przyjętą
procedurę.
-Linia Centralna
163
rokowania były coraz gorsze. Dziś po raz pierwszy zdecydowanie
zaprotestował przeciwko temu, żeby płaciła.
- Proszę, pani Lewis. Niech pani choć przez chwilę postawi się w moim
położeniu; jestem także człowiekiem, a nie tylko lekarzem, który wyciąga
rękę po pieniądze od prywatnej pacjentki. Przekazałem dziś pani złą
wiadomość.
Patrzyła na niego uprzejmie, trzymając już w ręku portfel.
- Wystarczająco przykry jest dla mnie fakt, że tak czarująca i pełna życia
kobieta jak pani cierpi na nieuleczalną chorobę, a podwójnie mi przykro,
że to właśnie ja muszę być osobą, która to pani powiedziała. Proszę więc,
niech mi pani pozwoli zachować się w sposób godny i odpowiedni do
sytuacji i niech pani ode mnie nie wymaga, żebym brał te cholerne
pieniądze. Może odprowadzę panią do taksówki albo zadzwonię po pani
męża czy kogoś z przyjaciół?
Zatrzasnęła torebkę.
- Tak, wcale się nie zastanowiłam. To ładnie z pana strony. Ale niech mnie
pan nigdzie nie odprowadza, wolę się przejść. Za każdym razem
przyjeżdżałam tu autobusem, a potem szłam pieszo. Chciałabym, żeby
dzisiaj było tak samo. Proszę.
W chwili gdy podawał jej rękę i gdy zapewniała go, że czuje się
znakomicie, zdał sobie sprawę, że widzi ją po raz ostatni. Teraz nie będzie
już tu chciała przyjść. Nie miała zamiaru rozprawiać na temat remisji
choroby czy kuracji radowej. Nie chciała nic wiedzieć o lekach i środkach
uśmierzających ból. Dała mu do zrozumienia, że jeśli teraz potrzebne jej
będą jakieś zabiegi lekarskie, to załatwi to już u siebie, w Hampstead.
- Był pan dla mnie wyjątkowo dobry. Wiem, że lekarze nie cierpią, kiedy
ktoś zakłóca ich normalny rozkład zajęć, a pan tak cudownie umiał ukryć
swą irytację, że zgłosiłam się do pana, omijając ogólnie przyjętą
procedurę.
164
Linia Centralna
Wtedy doktor powiedział coś, sam nie wiedział dlaczego, ale widocznie
myśl ta dręczyła go tak bardzo, że wypowiedział ją niejako bez udziału
woli.
- Ludzie często próbują... wie pani... pokonać to, przegonić śmierć. To nie
jest dobry pomysł. Partaczą, a nawet jeżeli nie... cóż... natura dokonuje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
rzeczywistości mieszka w zupełnie innej części Londynu i chodziło jej po
prostu o to, aby znalezć lekarza gdzieś daleko, którego nie znaliby jej
przyjaciele ani ludzie, którzy cokolwiek o niej wiedzą. Mona Lewis
mieszkała w Hamp-stead i wszyscy jej przyjaciele leczyli się u tego
samego lekarza. Nie w tym rzecz, że nie miała do niego zaufania
-oczywiście, że miała. Bała się jednak jego współczucia i litości, w razie
gdyby potwierdziło się jej podejrzenie na temat tego, co jej dolega. Wolała
najpierw sama uporać się z tą sytuacją.
Brzmiało to rozsądnie. Przepisał jej wszystkie konieczne badania,
podobało mu się jej świeże, rzeczowe podejście do tych spraw. Od czasu
do czasu nawet gawędził sobie z nią miło, co z innymi pacjentami zdarzało
mu się dość rzadko, jako że byli to głównie imigranci. Wkładał wiele
wysiłku w to, aby zrozumieć, co mówią do niego młode zmartwione matki
Hinduski, które nie potrafiły dogadać się z nim w żadnej sprawie bez
pośrednictwa męża, odgrywającego rolę tłumacza, a zarazem przyzwoitki.
Wizyty Mo-
11. Linia Centralna
162
Linia Centralna
ny Lewis i jej lekko kpiący, beztroski ton były dla niego prawdziwym
wytchnieniem.
Oświadczyła mu, że po prostu ręce ją swędzą, żeby po-przesadzać paprotki
i rachityczne balsaminy u niego w poczekalni. Kupiła mu nawet jakąś
odżywkę dla roślin doniczkowych i zostawiła książkę na temat hodowli
roślin, którą przeczytał, żeby zrobić jej przyjemność. Załatwił jej miejsce
w tutejszym szpitalu i nawet kiedy szła na biopsję, pozostała wesoła.
- A co pani rodzina na to, że przez parę dni nie będzie pani w domu? -
zapytał ją zmartwiony.
- Powiedziałam im, że jadę na kurs.
- Dlaczego - pytał dalej łagodnie - dlaczego nie powie pani mężowi? Na
pewno chciałby znać prawdę.
- Niech pan nie będzie śmieszny, doktorze Barton, nikt nie chciałby
usłyszeć, że jego żona ma mieć biopsję. Proszę, niech pan da spokój i
przestanie się tym martwić.
-Więc dobrze, może powiem inaczej. Mąż chciałby być przy pani, jeśli
musi się pani poddać badaniu, chciałby brać w tym udział.
- Przez pierwszy etap chcę przejść sama - odpowiedziała. - Dopiero
pózniej powiem to innym. Proszę, niech mi pan pozwoli postąpić tak, jak
bym chciała.
Straszne było to, że musiał sam przekazać jej tę wiadomość, ale etyka
zawodowa nie pozwalała, aby zlecił to komuś innemu. Tak jak mówiła,
pomógł jej, ile tylko się dało.
Dopiła wodę, przyjrzała się plamie na dywanie i z politowaniem pokiwała
głową, tak jakby to nie ona, tylko jej ulubiony psiak narobił bałaganu.
- Jeszcze raz najmocniej przepraszam, doktorze Barton, tak mi wstyd. A
teraz chciałabym jak zwykle uregulować rachunek i pójdę już. Inni
pacjenci czekają.
Ustaliła z nim już na samym początku, że chciałaby być traktowana jako
prywatna pacjentka, mimo że przychodziła zawsze w godzinach pracy
gabinetu. I zawsze płaciła gotówką. Nie podobała mu się cała ta sytuacja,
szczególnie że
Linia Centralna
163
rokowania były coraz gorsze. Dziś po raz pierwszy zdecydowanie
zaprotestował przeciwko temu, żeby płaciła.
- Proszę, pani Lewis. Niech pani choć przez chwilę postawi się w moim
położeniu; jestem także człowiekiem, a nie tylko lekarzem, który wyciąga
rękę po pieniądze od prywatnej pacjentki. Przekazałem dziś pani złą
wiadomość.
Patrzyła na niego uprzejmie, trzymając już w ręku portfel.
- Wystarczająco przykry jest dla mnie fakt, że tak czarująca i pełna życia
kobieta jak pani cierpi na nieuleczalną chorobę, a podwójnie mi przykro,
że to właśnie ja muszę być osobą, która to pani powiedziała. Proszę więc,
niech mi pani pozwoli zachować się w sposób godny i odpowiedni do
sytuacji i niech pani ode mnie nie wymaga, żebym brał te cholerne
pieniądze. Może odprowadzę panią do taksówki albo zadzwonię po pani
męża czy kogoś z przyjaciół?
Zatrzasnęła torebkę.
- Tak, wcale się nie zastanowiłam. To ładnie z pana strony. Ale niech mnie
pan nigdzie nie odprowadza, wolę się przejść. Za każdym razem
przyjeżdżałam tu autobusem, a potem szłam pieszo. Chciałabym, żeby
dzisiaj było tak samo. Proszę.
W chwili gdy podawał jej rękę i gdy zapewniała go, że czuje się
znakomicie, zdał sobie sprawę, że widzi ją po raz ostatni. Teraz nie będzie
już tu chciała przyjść. Nie miała zamiaru rozprawiać na temat remisji
choroby czy kuracji radowej. Nie chciała nic wiedzieć o lekach i środkach
uśmierzających ból. Dała mu do zrozumienia, że jeśli teraz potrzebne jej
będą jakieś zabiegi lekarskie, to załatwi to już u siebie, w Hampstead.
- Był pan dla mnie wyjątkowo dobry. Wiem, że lekarze nie cierpią, kiedy
ktoś zakłóca ich normalny rozkład zajęć, a pan tak cudownie umiał ukryć
swą irytację, że zgłosiłam się do pana, omijając ogólnie przyjętą
procedurę.
-Linia Centralna
163
rokowania były coraz gorsze. Dziś po raz pierwszy zdecydowanie
zaprotestował przeciwko temu, żeby płaciła.
- Proszę, pani Lewis. Niech pani choć przez chwilę postawi się w moim
położeniu; jestem także człowiekiem, a nie tylko lekarzem, który wyciąga
rękę po pieniądze od prywatnej pacjentki. Przekazałem dziś pani złą
wiadomość.
Patrzyła na niego uprzejmie, trzymając już w ręku portfel.
- Wystarczająco przykry jest dla mnie fakt, że tak czarująca i pełna życia
kobieta jak pani cierpi na nieuleczalną chorobę, a podwójnie mi przykro,
że to właśnie ja muszę być osobą, która to pani powiedziała. Proszę więc,
niech mi pani pozwoli zachować się w sposób godny i odpowiedni do
sytuacji i niech pani ode mnie nie wymaga, żebym brał te cholerne
pieniądze. Może odprowadzę panią do taksówki albo zadzwonię po pani
męża czy kogoś z przyjaciół?
Zatrzasnęła torebkę.
- Tak, wcale się nie zastanowiłam. To ładnie z pana strony. Ale niech mnie
pan nigdzie nie odprowadza, wolę się przejść. Za każdym razem
przyjeżdżałam tu autobusem, a potem szłam pieszo. Chciałabym, żeby
dzisiaj było tak samo. Proszę.
W chwili gdy podawał jej rękę i gdy zapewniała go, że czuje się
znakomicie, zdał sobie sprawę, że widzi ją po raz ostatni. Teraz nie będzie
już tu chciała przyjść. Nie miała zamiaru rozprawiać na temat remisji
choroby czy kuracji radowej. Nie chciała nic wiedzieć o lekach i środkach
uśmierzających ból. Dała mu do zrozumienia, że jeśli teraz potrzebne jej
będą jakieś zabiegi lekarskie, to załatwi to już u siebie, w Hampstead.
- Był pan dla mnie wyjątkowo dobry. Wiem, że lekarze nie cierpią, kiedy
ktoś zakłóca ich normalny rozkład zajęć, a pan tak cudownie umiał ukryć
swą irytację, że zgłosiłam się do pana, omijając ogólnie przyjętą
procedurę.
164
Linia Centralna
Wtedy doktor powiedział coś, sam nie wiedział dlaczego, ale widocznie
myśl ta dręczyła go tak bardzo, że wypowiedział ją niejako bez udziału
woli.
- Ludzie często próbują... wie pani... pokonać to, przegonić śmierć. To nie
jest dobry pomysł. Partaczą, a nawet jeżeli nie... cóż... natura dokonuje [ Pobierz całość w formacie PDF ]