[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jem patrzył na niego przez długą chwilę, po czym powiedział powoli:
- Panie, obijam się po ulicach Londynu już długie lata i jeszcze jakoś żyję. - Chad spojrzał na niego pytająco,
więc potarł nos ręką i wyjaśnił: - Chodzi o to, że w tym mieście nikt, kto nie potrafi rozróżniać informacji
prawdziwych od fałszywych, długo nie pociągnie. Już dawno temu nauczył się odróżniać porządnych ludzi od
rekinów czy płotek. mojemu, pan jest porządny gość.
Chad poczuł się mile połechtany. Myślał chwilę, po czym podszedł do łóżka i pociągnął za dzwonek. Po
niedługiej chwili w drzwiach sypialni pojawiła się zwalista postać Ravi Chanda. Chad wskazał mu fotel przy
kominku i poprosił, by Jem także usiadł. Sam spoczął nie opodal na kanapie. Mówił powoli, z namysłem
- Ravi Chand, Jem właśnie opowiedział mi ciekawą historyjkę. Podobno słyszał na mieście niepokojące plotki o
twoim znakomitym chlebodawcy.
Hindus popatrzył z ukosa na chłopaka, zanim zwrócił się do Chada. Po chwili wahania powiedział:
- Czy to tego samego rodzaju plotki, jakie wygnały cię do Indii?
Jem spojrzał na niego zaskoczony.
- O rany! Nie wiedziałem, że znasz tak dobrze angielski. Mówisz jak jakiś jaśnie wielmożny pan!
Białe zęby zalśniły w ciemnej twarzy Ravi Chanda, gdy Hindus uśmiechnął się przekornie.
- Dawno temu nauczyłem się, że Anglicy nie sądzą, by jakiś cudzoziemiec mógł mówić poprawnie ich językiem.
Zadziwia mnie natomiast, że oni sami nie uczą się żadnych obcych jeżyków. Zdają się uważać to za stratę czasu.
Ponadto bardzo bawią ich błędy językowe popełnione przez obcokrajowców. ponieważ zazwyczaj robię to, czego
się po mnie oczekuje, Wełniani i te oczekiwania.
Jem patrzył na niego z rozdziawionymi ustami. Nawet gdyby Hindusowi wyrosła druga głowa, chłopak nie byłby
bardziej zaskoczony. Nie zareagował też, gdy Chad powiedział spokojnie:
- Zapewne zgodzi się pan, panie January, że poprawne lub niepoprawne użycie języka może mieć najróżniejsze
zastosowania. - Jem poprawił się na fotelu, a Chad mówił dalej z uśmiechem: - Zastanawiam się, czy ty i twoi,
ehm... kolesie nie moglibyście oddać mi paru przysług.
- Jasne jak słońce, jeżeli tylko się da. Mam nadzieję, że to nic nielegalnego? Chyba nie chce pan, żebyśmy kogoś
sprzątnęli?
- O nie, nic z tych rzeczy. No i oczywiście niezle wam zapłacę. Chciałbym, żebyś ze swoimi przyjaciółmi
poobserwował pewnego znanego mi dżentelmena. Nazywa się Giles Daventry.
Aagodna twarz Jema przybrała dziwny wyraz. Odwrócił się i włożył nie chcianą kamizelkę z powrotem do szafy.
- Czy ten pański Daventry sprawia kłopoty? - zapytał, cały czas zajęty poprawianiem ubrania.
- Nie mam żadnych dowodów, ale podejrzewam, że nie życzy mi najlepiej. Jeżeli chodzi o same plotki, to będę
musiał jakoś je wyjaśnić. Na razie jednak zależy mi na zlokalizowaniu zródła. Jestem pewien, że Ravi Chand
udzieli ci wszelkiej pomocy, jakiej mógłbyś potrzebować.
Ciemnoskóry olbrzym wstał i uśmiechnął się do chłopaka, na co ten zachichotał.
- Nie bardzo wiem, jak mógłbyś kogoś śledzić, ale znajdą się chwile, w których będę potrzebował twojej pomocy.
Patrzył, jak Ravi Chand dostojnie opuszcza pokój, po czym wybrał z szafy jeszcze jedną kamizelkę. Tym razem
Chad kiwnął głową z aprobatą, więc pomógł mu ją założyć. Potem odsunął się o krok, by podziwiać efekt.
- No, pięknie. Wygląda pan jak malowanie.
Chad uśmiechnął się do niego z udawaną skromnością; wziął kapelusz, rękawiczki, laskę i wyszedł z pokoju.
W kilka dni po rozmowie z Jemem Januarym Chad staś wraz z lady Charity Rushlake w hallu Picadilli, gdzie
właśnie urządzono wystawę poświęconą wykopaliskom z Egiptu. Oglądali sarkofagi ustawione wzdłuż ścian
pomieszczenia.
- Jak ja się dałem na to namówić? - nadal dziwił się sam sobie.
- Tak bardzo chciałam zobaczyć tę wystawę - odrzekła promiennie Charity. - Wiesz przecież, że nikt dziś o
niczym innym nie mówi. Pomyślałam, że skoro interesujesz się sztuką, a będziesz chciał to zobaczyć. - Ujęła go
pod ramię i poprowadziła ku schodom na piętro. - Jestem pewna, że ci się spodoba.
Chad przystanął, patrząc na nią podejrzliwie.
- Od kiedy to interesujesz się sztuką starożytną, młoda damo?
- Od kiedy stało się to modne, rzecz jasna. - W jej śmiechu było coś zarazliwego. Pociągnęła go za rękaw. - No,
chodz. Bardzo proszę.
Kilka kroków za nimi dreptała Peggy, pokojówka Charity. Gdy młodzi weszli na piętro, służąca, cały czas
uważnie obserwując swoją panią, opadła na ławeczkę.
- A to - wskazała Charity małe gliniane przedmioty - według przewodnika są kartusze. Zdaje się, że było to coś w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl