[ Pobierz całość w formacie PDF ]
abstynencji. Oczywiście, żadne spektakularne libacje nie miały miejsca, to, bowiem automatycznie
spowodowałoby natychmiastowe wyrzucenie go z torów - jako geniusz w unikaniu towarzystwa,
Harlow zabrał się do tego spokojnie, sumiennie, wytrwale i ponad wszystko dyskretnie, zawsze
pijąc samotnie, zazwyczaj w ustronnych i odległych miejscach, co zmniejszało lub wręcz
przekreślało szanse złapania go na gorącym uczynku. MacAlpine wiedział o tym, ponieważ wynajął
detektywa, którego zadaniem było śledzenie Harlowa praktycznie przez okrągłą dobę, jednak
Harlow albo miał wyjątkowe szczęście, albo też wiedząc, co się dzieje - nie zbywało mu na
inteligencji, musiał, więc podejrzewać, że jest śledzony - ujawnił swą wyjątkową przebiegłość i
wprawę w wymykaniu się spod obserwacji. W rezultacie zaledwie trzy razy udało się dotrzeć za
nim do zródła jego dostaw: małych "Weinstuben", zagubionych w lasach otaczających tory w
Hockenheim i Nurburgring. Ale nawet w tych przypadkach zaobserwowano jedynie, że
niespiesznie i z godnym podziwu umiarem sączył małą lampkę wina reńskiego, która nie mogła
zaważyć nawet na krańcowo wyostrzonych zdolnościach i reakcjach kierowcy Formuły I; wszystko
to razem wzięte było tym dziwniejsze, że Harlow wyjeżdżał zawsze swoim jaskrawoczerwonym
ferrari - najbardziej wpadającym w oko samochodem na drogach Europy.
W tych okolicznościach MacAlpine uznał, że te nadzwyczajne - i nadzwyczaj skuteczne -
wyniki kierowcy w gubieniu "cieni" są dowodem na to, że jego częste, tajemnicze i niewyjaśnione
wypady mają związek z równie częstymi, samotnymi bibkami. MacAlpine zakończył relację
stwierdzeniem, że do tego wszystkiego doszedł ostatnio jeszcze bardziej złowieszczy fakt - od
jakiegoś czasu dzień w dzień ma niezbity dowód wyraznej skłonności Harlowa do whisky.
Dunnet milczał, dopóki nie zorientował się, że MacAlpine najwyrazniej nic więcej nie
zamierza powiedzieć.
- Dowód? - zapytał. - Jaki dowód?
- Zapach.
Dunnet zamilkł na moment.
- Ja nigdy nic nie poczułem - stwierdził po chwili.
- Tylko dlatego, Alexis, że ty kompletnie nie masz węchu - powiedział MacAlpine łagodnie.
- Nie czujesz zapachu oleju, nie czujesz paliwa, nie czujesz nawet swądu płonących opon. Jak
wobec tego chcesz poczuć zapach whisky?
Dunnet przyznał mu rację skinieniem głowy.
- A ty coś poczułeś? - zapytał.
MacAlpine zaprzeczył.
- A więc?
- On mnie ostatnio unika jak zarazy, a wiesz, jak blisko się zawsze trzymaliśmy - wyjaśnił
MacAlpine. - Teraz, jeśli już się do mnie zbliża, to pachnie silnie miętówkami. Nic ci to nie mówi?
- Daj spokój, James. To nie jest żaden dowód.
- Być może. Ale Tracchia, Jacobson i Rory zaklinają się, że tak jest.
- Och, stary, i to mają być bezstronni świadkowie? Jeżeli Johnny będzie zmuszony odejść,
to kto zostanie w Coronado kierowcą numer jeden, z poważnymi widokami na zdobycie
mistrzostwa świata? Kto, jeśli nie nasz Nikki? Jacobson i Johnny nigdy nie żyli na dobrej stopie, a
teraz ich stosunki są jeszcze gorsze... Jacobson nie lubi, jak mu się rozbija samochody, a jeszcze
mniej podoba mu się to, że Harlow nie poczuwa się do winy, co stawia pod znakiem zapytania
kwalifikacje Jacobsona. Natomiast co do Rory'ego... cóż, szczerze mówiąc, nienawidzi Johnny'ego
do szpiku kości, częściowo za to, co zrobił Mary, a częściowo dlatego, że ten wypadek, w
najmniejszym stopniu nie zmienił jej stosunku do niego. Obawiam się, James, że twoja córka jest
ostatnią osobą w ekipie, która nadal jest całkowicie oddana Johnny'emu Harlowowi.
- Tak, wiem. - MacAlpine zamilkł na moment, po czym wyznał drewnianym głosem: - Mary
pierwsza mi to powiedziała.
- O Jezu! - Dunnet z przygnębieniem wyjrzał na tor i nie patrząc na MacAlpine'a stwierdził:
- Nie masz teraz wyboru. Musisz go wylać. Najlepiej jeszcze dziś.
- Zapominasz, Alexis, że ty dopiero co się o tym dowiedziałeś, podczas gdy ja wiem o tym
już od dawna. Podjąłem decyzję. Jeszcze jedno Grand Prix.
** ** **
W zapadającym zmroku parking wyglądał jak miejsce ostatniego spoczynku monstrów z
minionej ery. Olbrzymie transportery, którymi przewożno samochody wyścigowe, części zamienne
i przenośne warsztaty, majaczyły groznie w półmroku, zaparkowane bez składu i ładu. Ze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
abstynencji. Oczywiście, żadne spektakularne libacje nie miały miejsca, to, bowiem automatycznie
spowodowałoby natychmiastowe wyrzucenie go z torów - jako geniusz w unikaniu towarzystwa,
Harlow zabrał się do tego spokojnie, sumiennie, wytrwale i ponad wszystko dyskretnie, zawsze
pijąc samotnie, zazwyczaj w ustronnych i odległych miejscach, co zmniejszało lub wręcz
przekreślało szanse złapania go na gorącym uczynku. MacAlpine wiedział o tym, ponieważ wynajął
detektywa, którego zadaniem było śledzenie Harlowa praktycznie przez okrągłą dobę, jednak
Harlow albo miał wyjątkowe szczęście, albo też wiedząc, co się dzieje - nie zbywało mu na
inteligencji, musiał, więc podejrzewać, że jest śledzony - ujawnił swą wyjątkową przebiegłość i
wprawę w wymykaniu się spod obserwacji. W rezultacie zaledwie trzy razy udało się dotrzeć za
nim do zródła jego dostaw: małych "Weinstuben", zagubionych w lasach otaczających tory w
Hockenheim i Nurburgring. Ale nawet w tych przypadkach zaobserwowano jedynie, że
niespiesznie i z godnym podziwu umiarem sączył małą lampkę wina reńskiego, która nie mogła
zaważyć nawet na krańcowo wyostrzonych zdolnościach i reakcjach kierowcy Formuły I; wszystko
to razem wzięte było tym dziwniejsze, że Harlow wyjeżdżał zawsze swoim jaskrawoczerwonym
ferrari - najbardziej wpadającym w oko samochodem na drogach Europy.
W tych okolicznościach MacAlpine uznał, że te nadzwyczajne - i nadzwyczaj skuteczne -
wyniki kierowcy w gubieniu "cieni" są dowodem na to, że jego częste, tajemnicze i niewyjaśnione
wypady mają związek z równie częstymi, samotnymi bibkami. MacAlpine zakończył relację
stwierdzeniem, że do tego wszystkiego doszedł ostatnio jeszcze bardziej złowieszczy fakt - od
jakiegoś czasu dzień w dzień ma niezbity dowód wyraznej skłonności Harlowa do whisky.
Dunnet milczał, dopóki nie zorientował się, że MacAlpine najwyrazniej nic więcej nie
zamierza powiedzieć.
- Dowód? - zapytał. - Jaki dowód?
- Zapach.
Dunnet zamilkł na moment.
- Ja nigdy nic nie poczułem - stwierdził po chwili.
- Tylko dlatego, Alexis, że ty kompletnie nie masz węchu - powiedział MacAlpine łagodnie.
- Nie czujesz zapachu oleju, nie czujesz paliwa, nie czujesz nawet swądu płonących opon. Jak
wobec tego chcesz poczuć zapach whisky?
Dunnet przyznał mu rację skinieniem głowy.
- A ty coś poczułeś? - zapytał.
MacAlpine zaprzeczył.
- A więc?
- On mnie ostatnio unika jak zarazy, a wiesz, jak blisko się zawsze trzymaliśmy - wyjaśnił
MacAlpine. - Teraz, jeśli już się do mnie zbliża, to pachnie silnie miętówkami. Nic ci to nie mówi?
- Daj spokój, James. To nie jest żaden dowód.
- Być może. Ale Tracchia, Jacobson i Rory zaklinają się, że tak jest.
- Och, stary, i to mają być bezstronni świadkowie? Jeżeli Johnny będzie zmuszony odejść,
to kto zostanie w Coronado kierowcą numer jeden, z poważnymi widokami na zdobycie
mistrzostwa świata? Kto, jeśli nie nasz Nikki? Jacobson i Johnny nigdy nie żyli na dobrej stopie, a
teraz ich stosunki są jeszcze gorsze... Jacobson nie lubi, jak mu się rozbija samochody, a jeszcze
mniej podoba mu się to, że Harlow nie poczuwa się do winy, co stawia pod znakiem zapytania
kwalifikacje Jacobsona. Natomiast co do Rory'ego... cóż, szczerze mówiąc, nienawidzi Johnny'ego
do szpiku kości, częściowo za to, co zrobił Mary, a częściowo dlatego, że ten wypadek, w
najmniejszym stopniu nie zmienił jej stosunku do niego. Obawiam się, James, że twoja córka jest
ostatnią osobą w ekipie, która nadal jest całkowicie oddana Johnny'emu Harlowowi.
- Tak, wiem. - MacAlpine zamilkł na moment, po czym wyznał drewnianym głosem: - Mary
pierwsza mi to powiedziała.
- O Jezu! - Dunnet z przygnębieniem wyjrzał na tor i nie patrząc na MacAlpine'a stwierdził:
- Nie masz teraz wyboru. Musisz go wylać. Najlepiej jeszcze dziś.
- Zapominasz, Alexis, że ty dopiero co się o tym dowiedziałeś, podczas gdy ja wiem o tym
już od dawna. Podjąłem decyzję. Jeszcze jedno Grand Prix.
** ** **
W zapadającym zmroku parking wyglądał jak miejsce ostatniego spoczynku monstrów z
minionej ery. Olbrzymie transportery, którymi przewożno samochody wyścigowe, części zamienne
i przenośne warsztaty, majaczyły groznie w półmroku, zaparkowane bez składu i ładu. Ze [ Pobierz całość w formacie PDF ]