[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szczerze mówiąc, teraz też trudno by mi była powiedzieć. Możesz być nad wiek rozwiniętym
dzieckiem albo dość dziecinnie wyglądającą dorosłą osobą. Ile ty właściwie masz lat?
- Sama już nie wiem - odparła żałosnym głosem.
- Urodziłam się jesienią tysiąc siedemset siedemdziesiątego siódmego roku.
- To znaczy, że teraz masz szesnaście lat, wkrótce skończysz siedemnaście.
- No tak - potwierdziła trochę skrępowana. - A kim ty jesteś? Skąd przychodzisz?
- Jestem synem Solvego. Mój dziadek był synem Ingrid z Grastensholm.
- No tak - powtórzyła znowu niezbyt inteligentnie.
Ale mówiła, była w stanie rozmawiać. Normalnie, jak ludzie. Vinga sama była zaskoczona,
że tak łatwo jej to przyszło. Niewiele zapomniała. Ale też nietrudno było się zwierzać akurat
jemu.
- Usiądz, proszę - powiedział. - Równie dobrze możemy rozmawiać tu, jak gdzie indziej.
Vinga posłuchała. Ogarnął ją jakiś uroczysty nastrój. To była wielka chwila! Jeden z Ludzi
Lodu powrócił do jej parafii!
- Słyszałam o przekleństwie - powiedziała. - I domyślam się, że ty należysz do obciążonych
dziedzictwem. Ale sądziłam, że oni są zli.
Heike chciałby jej opowiedzieć co nieco o tym strasznym, które czai się w głębi jego duszy, a
które nigdy, przenigdy nie może wydostać się na powierzchnię, ale nie chciał jej straszyć,
żeby nie zburzyć zaufania, jakim go obdarzyła.
- Twój pradziadek, Ulvhedin, przecież nie był wyłącznie zły, chyba wprost przeciwnie! Ingrid
też nie - mówił.
25
- Nie, ale Ingrid była taka piękna!
Uśmiechnął się cierpko.
- Nie wydaje mi się, żeby wygląd miał coś wspólnego z charakterem.
- Nie, oczywiście, że nie - bąknęła, rumieniąc się ze wstydu, że powiedziała coś tak
głupiego.
Nie powinna się tak zachowywać. Tak bardzo chciała zrobić na nim dobre wrażenie. Chciała
mu pokazać, że jest mądra i dobrze wychowana. Była to winna swoim ukochanym rodzicom.
Stwierdziła, że Heike nad czymś się zastanawia. Po chwili rzekł:
- Ty naprawdę masz siedemnaście lat? Nigdy bym w to nie uwierzył.
- Nie wyglądam na to? - zapytała niepewnie.
- Nie, nie wyglądasz. Myślałem, że masz co najwyżej trzynaście. Ale teraz, z bliska,
rzeczywiście widać, że jesteś starsza.
- Jak to?
Zrobił ruch ręką, jakby chciał nakreślić jej sylwetkę.
- Kształty. Figura. I wrażenie, jakie sprawiasz.
- Jak to? - zapytała znowu.
- Nie... - Heike znalazł się na grząskim gruncie. - Nie wiem... po prostu czuję, że nie jesteś
już dzieckiem. - A po chwili dodał z westchnieniem: - To znacznie komplikuje sprawy.
Po raz trzeci Vinga zapytała:
- Jak to?
- No wiesz, planowałem sobie, że wezmę cię pod opiekę. Ale w tej sytuacji to chyba
niemożliwe.
Uśmiechnął się, kiedy zauważył, że Vinga znowu zamierza powiedzieć jak to? , ale zaraz
tego pożałował. I zaczął pospiesznie wyjaśniać:
- Nie możesz już tu dłużej zostać, a zresztą ja też nie chcę, żebyś tu mieszkała.
Przygotowałem dla nas mały domek na krańcach parafii. Pewien stary kamornik imieniem
Eirik pomógł mi go znalezć. Ale skoro sprawy tak się mają, to nie możemy razem mieszkać,
26
ludzie natychmiast zaczęliby gadać. Wiesz, co innego jest opiekować się dzieckiem,
mieszkać z nim pod jednym dachem, a co innego dzielić dom z na wpół dorosłą kobietą.
- Nie bardzo rozumiem.
Spojrzał na nią, żeby się przekonać, czy żartuje, czy mówi poważnie, lecz twarz Vingi
wyrażała szczere zdziwienie.
Heike westchnął.
- Posłuchaj mnie. My oboje moglibyśmy, oczywiście, mieszkać razem i nie stałoby się nic
nieprzyzwoitego, niech Bóg broni, zresztą dlaczego miałoby się coś stać? Ale ludzie na ogół
tak nie myślą. Oni by zaczęli gadać, że to okropne monstrum, ten demon, uwiódł takie
niewinne dziewczę. Do więzienia z nimi! Trzeba zamknąć oboje! No, być może tobie by
wybaczyli, ale mnie w żadnym razie.
Vinga zastanawiała się przez chwilę, ale nie mogła się doszukać sensu w jego słowach.
- Pewnie zabrzmi głupio to, co powiem - westchnęła. - Ale nie wynajduj już więcej
przeszkód.
- Spróbuję urządzić wszystko w inny sposób - obiecał. - Powinniśmy tylko jeszcze przez
jakiś czas trzymać się na uboczu. Muszę dowiedzieć się trochę więcej o Grastensholm.
- Tam mieszkają teraz obcy ludzie. Wprowadzili się na wiosnę.
- Wiem. Pan Snivel. Zamierzam odebrać mu Grastensholm. Dwór należy do mnie, wiesz
przecież.
Vinga ucieszyła się.
- Wiem! Oczywiście, że wiem! A Elistrand? Czy tam też ktoś mieszka?
- Owszem. Bratanek pana Snivela i jego służba. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
szczerze mówiąc, teraz też trudno by mi była powiedzieć. Możesz być nad wiek rozwiniętym
dzieckiem albo dość dziecinnie wyglądającą dorosłą osobą. Ile ty właściwie masz lat?
- Sama już nie wiem - odparła żałosnym głosem.
- Urodziłam się jesienią tysiąc siedemset siedemdziesiątego siódmego roku.
- To znaczy, że teraz masz szesnaście lat, wkrótce skończysz siedemnaście.
- No tak - potwierdziła trochę skrępowana. - A kim ty jesteś? Skąd przychodzisz?
- Jestem synem Solvego. Mój dziadek był synem Ingrid z Grastensholm.
- No tak - powtórzyła znowu niezbyt inteligentnie.
Ale mówiła, była w stanie rozmawiać. Normalnie, jak ludzie. Vinga sama była zaskoczona,
że tak łatwo jej to przyszło. Niewiele zapomniała. Ale też nietrudno było się zwierzać akurat
jemu.
- Usiądz, proszę - powiedział. - Równie dobrze możemy rozmawiać tu, jak gdzie indziej.
Vinga posłuchała. Ogarnął ją jakiś uroczysty nastrój. To była wielka chwila! Jeden z Ludzi
Lodu powrócił do jej parafii!
- Słyszałam o przekleństwie - powiedziała. - I domyślam się, że ty należysz do obciążonych
dziedzictwem. Ale sądziłam, że oni są zli.
Heike chciałby jej opowiedzieć co nieco o tym strasznym, które czai się w głębi jego duszy, a
które nigdy, przenigdy nie może wydostać się na powierzchnię, ale nie chciał jej straszyć,
żeby nie zburzyć zaufania, jakim go obdarzyła.
- Twój pradziadek, Ulvhedin, przecież nie był wyłącznie zły, chyba wprost przeciwnie! Ingrid
też nie - mówił.
25
- Nie, ale Ingrid była taka piękna!
Uśmiechnął się cierpko.
- Nie wydaje mi się, żeby wygląd miał coś wspólnego z charakterem.
- Nie, oczywiście, że nie - bąknęła, rumieniąc się ze wstydu, że powiedziała coś tak
głupiego.
Nie powinna się tak zachowywać. Tak bardzo chciała zrobić na nim dobre wrażenie. Chciała
mu pokazać, że jest mądra i dobrze wychowana. Była to winna swoim ukochanym rodzicom.
Stwierdziła, że Heike nad czymś się zastanawia. Po chwili rzekł:
- Ty naprawdę masz siedemnaście lat? Nigdy bym w to nie uwierzył.
- Nie wyglądam na to? - zapytała niepewnie.
- Nie, nie wyglądasz. Myślałem, że masz co najwyżej trzynaście. Ale teraz, z bliska,
rzeczywiście widać, że jesteś starsza.
- Jak to?
Zrobił ruch ręką, jakby chciał nakreślić jej sylwetkę.
- Kształty. Figura. I wrażenie, jakie sprawiasz.
- Jak to? - zapytała znowu.
- Nie... - Heike znalazł się na grząskim gruncie. - Nie wiem... po prostu czuję, że nie jesteś
już dzieckiem. - A po chwili dodał z westchnieniem: - To znacznie komplikuje sprawy.
Po raz trzeci Vinga zapytała:
- Jak to?
- No wiesz, planowałem sobie, że wezmę cię pod opiekę. Ale w tej sytuacji to chyba
niemożliwe.
Uśmiechnął się, kiedy zauważył, że Vinga znowu zamierza powiedzieć jak to? , ale zaraz
tego pożałował. I zaczął pospiesznie wyjaśniać:
- Nie możesz już tu dłużej zostać, a zresztą ja też nie chcę, żebyś tu mieszkała.
Przygotowałem dla nas mały domek na krańcach parafii. Pewien stary kamornik imieniem
Eirik pomógł mi go znalezć. Ale skoro sprawy tak się mają, to nie możemy razem mieszkać,
26
ludzie natychmiast zaczęliby gadać. Wiesz, co innego jest opiekować się dzieckiem,
mieszkać z nim pod jednym dachem, a co innego dzielić dom z na wpół dorosłą kobietą.
- Nie bardzo rozumiem.
Spojrzał na nią, żeby się przekonać, czy żartuje, czy mówi poważnie, lecz twarz Vingi
wyrażała szczere zdziwienie.
Heike westchnął.
- Posłuchaj mnie. My oboje moglibyśmy, oczywiście, mieszkać razem i nie stałoby się nic
nieprzyzwoitego, niech Bóg broni, zresztą dlaczego miałoby się coś stać? Ale ludzie na ogół
tak nie myślą. Oni by zaczęli gadać, że to okropne monstrum, ten demon, uwiódł takie
niewinne dziewczę. Do więzienia z nimi! Trzeba zamknąć oboje! No, być może tobie by
wybaczyli, ale mnie w żadnym razie.
Vinga zastanawiała się przez chwilę, ale nie mogła się doszukać sensu w jego słowach.
- Pewnie zabrzmi głupio to, co powiem - westchnęła. - Ale nie wynajduj już więcej
przeszkód.
- Spróbuję urządzić wszystko w inny sposób - obiecał. - Powinniśmy tylko jeszcze przez
jakiś czas trzymać się na uboczu. Muszę dowiedzieć się trochę więcej o Grastensholm.
- Tam mieszkają teraz obcy ludzie. Wprowadzili się na wiosnę.
- Wiem. Pan Snivel. Zamierzam odebrać mu Grastensholm. Dwór należy do mnie, wiesz
przecież.
Vinga ucieszyła się.
- Wiem! Oczywiście, że wiem! A Elistrand? Czy tam też ktoś mieszka?
- Owszem. Bratanek pana Snivela i jego służba. [ Pobierz całość w formacie PDF ]