[ Pobierz całość w formacie PDF ]

objęć męża pozwoliła mu się przytulić. Przecież zaledwie przed
chwilą marzyła o tym, by ją pocieszył. Zbeształa go bez
przekonania: - Masz dużo innych sposobów pokazania mi, że ci
na mnie zależy, że mnie kochasz i troszczysz się o mnie.
- Wiem - odparł cicho William, gładząc aksamitny
policzek June. - Ten sposób wydaje się najbardziej skuteczny i
przyznaję, że wyjątkowo mi się podoba. A tobie nie? - Ucałował
delikatnie kącik buntowniczo zaciśniętych ust. Kiedy nie
zareagowała, objął ją mocno i oparł podbródek na czubku jej
głowy. - Jak w takim razie mam ci udowodnić, że cię kocham?
June uniosła dotychczas bezwładne ramiona, po czym objęła
męża za szyję.
- Może powinienem jak najszybciej wysłać list do
Constance Bingham, informując ją, że jest wstrętną wiedzmą?
Kiedy June wybuchnęła śmiechem, przesunął ręce po jej
smukłych plecach i przyciągnął ją jeszcze bliżej, chcąc, by
poczuła, jak bardzo jej pragnie.
- Już się zaoferowałem, że spotkam się z Harleyem i
Darlingtonem o wschodzie słońca, na spowitej mgłą polanie, i
zaryzykuję życie i zdrowie dla ciebie.
June zadarła głowę i popatrzyła w łagodne błękitne oczy
męża. Już została pokonana. Tęskniła za pocałunkami i
pieszczotami.
- Wiem, czego byś chciała: brylantowej bransolety, którą
widzieliśmy na mieście w ubiegłym tygodniu. Zauważyłem, jak
się w nią wpatrywałaś.
June błyskawicznie podniosła palec i położyła go mężowi na
ustach.
William ucałował go i odwrócił głowę tak, że delikatny
koniuszek musnął mu policzek.
- Nie? Nie chcesz jej? Wiem, wołałabyś zmęczyć się
noszeniem naszego dziecka na rękach, ale wygląda na to, że
70
choć tak bardzo cię kocham, tego jednego nie jestem w stanie ci
dać.
June ciasno oplotła go ramionami. Tak samo raptownie go
uwolniła i wkrótce znalazła się przy drzwiach.
- Przyjdz na górę za pięć minut. Bardzo tęsknię za takim
dowodem twojej miłości, bardziej niż za czymkolwiek, i wiem,
że to wcale nie przerasta ani twoich możliwości, ani moich.
- To już szczyt wszystkiego! Jesteś pewien? - odezwał się
Edgar Meredith, po czym zacisnął usta w wąską kreskę.
Etienne spojrzał na Connora, licząc na to, że odpowie
teściowi na to zadane ochrypłym głosem pytanie. Connor
westchnął i kiwnął głową.
- Obaj słyszeliśmy to na własne uszy.
Edgar zdjął okulary i rzucił je niedbale na biurko, aż
zadzwoniły. Pokrytą plamami dłonią zakrył oczy i przez chwilę
masował je ze znużeniem, zupełnie jakby chciał ukryć napięcie
pod krzaczastymi brwiami. W końcu zapytał:
- Myślicie, że to kolejna intryga Harleya?
- Nie mam pojęcia - odparł Connor zgodnie z prawdą. - U
Whitea było tłoczno, ale nie wydaje mi się, żebym tam widział
Harleya czy Darlingtona. W rozmowie, którą przypadkiem
usłyszeliśmy, nie wyczuwało się zjadliwości. Określiłbym ją
raczej jako niewybredne żarty kilku młodych byczków.
Wyglądało na to, że mają jeszcze mleko pod nosem. Kiedy
zorientowali się, że nie spodobało nam się to, o czym mówią,
poszli jak zmyci.
Etienne westchnął, po czym włączył się do rozmowy.
- William nie podejdzie do tego tak filozoficznie jak do
tamtych plotek, to pewne.
- Jak June zareaguje na to wszystko?! - wybuchnął Edgar. -
Ona i William coraz częściej sprawiają wrażenie, jakby między
nimi powstała przepaść. Z wieczornego przyjęcia u Townsenda
wyszli z posępnymi minami. Ludzie zaczynają zwracać uwagę
na to, że coś jest nie tak. Ostatnio nieraz byłem zmuszony
71
odpierać bezczelne dociekania na temat tego, co się dzieje w ich
małżeństwie. - Edgar zmarszczył brwi i spojrzał na zięciów. -
Czy Rachel i Isabel już wiedzą? Powiedzieliście im? Zdaję sobie
sprawę, że nie będą chciały zranić siostry. Ale nie będą też
chciały ukrywać przed June czegoś tak dla niej ważnego.
Byłoby im bardzo przykro, gdyby miała usłyszeć to od kogoś
obcego, nieprzygotowana na druzgocące wiadomości.
Etienne i Connor jednocześnie potrząsnęli ciemnymi
głowami. Wyjaśnili, że nie mieli jeszcze okazji opowiedzieć
swoim żonom o najnowszym wydarzeniu. Edgar przyjął to z
pewną satysfakcją.
- Cóż, sądzę, że daje nam to trochę czasu, by wyjaśnić tę
sprawę i ustalić, co należy zrobić. Obawiam się, że to my
musimy się tym zająć, bo nawet ktoś tak spokojny jak William
uzna za swój obowiązek natychmiastowe wyzwanie na
pojedynek tego, kto dopuścił się względem niego oszczerstwa.
Będzie strzelał, by zabić.
Etienne zmarszczył brwi.
- Przyszło mi do głowy jeszcze coś. Z całym szacunkiem, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl