[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i po prostu obserwować morze, uda jej się uniknąć nieprzyjemnych niespo-
dzianek.
Przyjęcie było wesołe, kelnerzy, ubrani w cytrynowożółte koszule,
uwijali się jak w ukropie, dziewięcioosobowa orkiestra osłonięta parasolem
z palmowych liści grała do tańca. Dzwięki muzyki i migoczące fale morskie
zachęcały roześmiany tłum do kołysania się zgodnie z rytmem. Ponad
głowami ludzi papierowe lampiony poruszane wiatrem kołysały się leniwie
jak tęczowe naszyjniki.
Bev przechyliła się przez poręcz, nasłuchując cichych uderzeń fal o
burtę. Statek miarowo pruł wodę. Księżniczka z Wyspy" wypłynęła z Fort
Lauderdale godzinę temu i teraz kierowała się ku turkusowym wodom St.
Maarten. Plan podróży obejmował dziesięć wysp, włączając w to niektóre
odległe, i dzikie karaibskie podwodne rafy koralowe. Gdyby nie obawa,
która wciąż jej nie opuszczała, mogłaby czekać na to z radością.
Nadszedł kelner z tacą kieliszków pełnych pienistego różowego napoju
i choć Bev miała ochotę się napić, odmówiła. Zaraz po wejściu na statek
odwiedziła lekarza okrętowego i wzięła na wszelki wypadek środek
przeciwko chorobie morskiej. Zaczynała już odczuwać uboczne efekty tego
76
RS
lekarstwa - lekkie zawroty głowy i suchość w ustach - dlatego postanowiła
unikać alkoholu.
Zaczęła spacerować pośród bawiących się, pozostając na uboczu i
taksując tłum wzrokiem w poszukiwaniu Arthura Blankenshipa. Lydia
opisała go jako raczej przeciętnego mężczyznę - średniego wzrostu i
budowy, o brązowych oczach i przedwcześnie posiwiałych skroniach - ale
Bev pamiętała, że rozgląda się za ulubieńcem kobiet.
Stoły, które mijała, uginały się od egzotycznych przekąsek i tac z
tropikalnymi owocami, ale jej uwagę zwróciła misa do ponczu, po brzegi
wypełniona lemoniadą. Kawałki owoców pływały w zimnym jasnożółtym
płynie.
Napełniła filiżankę. Napój, choć trochę cierpki i bardzo orzezwiający,
przypominał raczej sok grejpfrutowy niż lemoniadę, ale był pyszny.
Dręczyło ją pragnienie. W chwilę po wypiciu pierwszej filiżanki nalała
sobie następną i odwróciła się w stronę parkietu, nagle przyjemnie
rozluzniona. Ucisk strachu w klatce piersiowej trochę zelżał. A więc, gdzie
podziewa się pan Blankenship?
Znalazła go niedługo pózniej z prawej strony słonecznego pomostu.
Srebrnowłosy i złotousty diabełek, który oszukał Lydię Covington tańczył z
rudowłosą kobietą, ubraną w obcisły dżinsowy gorsecik i spódniczkę mini.
A więc wymienił Lydię na świeżo upieczoną maturzystkę" - pomyślała
Bev. Widok amanta napełnił ją niechęcią. Ta młoda kobieta była zapewne
tylko chwilowym urozmaiceniem. Nie odznaczała się doświadczeniem ani
pieniędzmi, których taki zawodowiec jak on z pewnością poszukiwał.
Bev potrząsnęła głową, pozwalając włosom rozsypać się na ramionach
i rozważała swój następny ruch. Było jej dziwnie ciepło, twarz jej
poczerwieniała, nadal odrobinę kręciło się jej w głowie. Czy to lekarstwo
77
RS
przeciw chorobie morskiej sprawiło, że czuła się tak dziwnie? Zerknęła na
prawie pustą filiżankę po ponczu. Ucisk w klatce piersiowej słabł coraz
bardziej. W innych okolicznościach byłaby przytłoczona perspektywą
konkurencji z dużo młodszą rywalką, ale jakiś wewnętrzny impuls popychał
ją do działania.
Spojrzała po sobie i podziękowała w duchu projektantom bielizny za
podkładki powiększające piersi. Kwiecista sukienka leżała doskonale.
Obiecała sobie, że po powrocie musi podziękować Tinie za wybór tej
właśnie sukni. Sąsiadka nie myliła się, twierdząc, że doda jej ona pewności
siebie.
Orkiestra zaczęła grać szybsze kawałki. Arthur i jego rudowłosa
partnerka opuścili parkiet, stając przy poręczy. Znajdowali się teraz
dokładnie naprzeciwko pomostu. Gdy odwrócili się, aby popatrzeć na wodę,
Bev zdecydowała się podejść w ich kierunku.
Odstawiając szklankę, poczuła lekki zawrót głowy, ale obarczyła za to
winą swoje pantofle. Gdy znalazła się pośrodku parkietu, zdała sobie
sprawę, że coś naprawdę było nie w porządku. Ręce trzepotały jej w
dziwnym tańcu, kołysała się, próbując ukryć trudności w utrzymaniu
równowagi. Muzyka reggae dzwięczała jej w uszach, tancerze wirowali
wokół. Miała wrażenie, że nawet statek kręci się pod jej stopami.
Wyciągnęła przed siebie ramiona, by utrzymać równowagę.
- Co się dzieje? - mruknęła zdumiona. - Czy to huragan?
Tańczący wydawali się być zupełnie obojętni na jej kłopoty.
Przechodzący kelner zrobił unik i zrozumiała, że musi polegać wyłącznie na
własnym oszołomionym umyśle. Opadła ją kolejna fala zawrotów głowy,
pomost zaczął falować pod stopami. Skierowała się w stronę krzesła, aby na
nim usiąść, ale w żaden sposób nie mogła do niego dotrzeć.
78
RS
- Ratunku - wyszeptała, wymachując ramionami. Każdy ruch
pogarszał sytuację. Pochylała się i kołysała, jakby wykonywała taniec
brzucha, górna część ciała obracała się w jedną stronę, dolna w drugą.
Tancerze w dalszym ciągu nie zwracali na nią uwagi, w końcu jednak coś
zauważyli. Przyglądali się jej, jakby stała się dla nich zródłem rozrywki.
Mocno zbudowany mężczyzna, stojący na uboczu, wyraził swój
podziw uniesionym do góry kciukiem.
- Niech pani pokaże, jak się tańczy! - zawołał.
Bev próbowała potrząsnąć głową, ale to tylko wywołało większe
oszołomienie. Ku jej przerażeniu mężczyzna zaczął tańczyć naprzeciwko
niej, poruszając ramionami.
- Ależ ja nie tańczę - powiedziała, on zaś pochylał się, kołysał i
podskakiwał.
- Oczywiście, że tańczysz, ślicznotko. - Pociągnął Bev ku sobie,
chwytając ją za przeguby. - Ze mną!
Przywarła do niego, przerażona, że facet będzie się obracać, czy
pochylać albo zrobi coś, co sprawi, że oboje znajdą się na podłodze.
- Tam! - skinęła głową w stronę Arthura i rudowłosej. -Czy możemy
tańczyć tam?
Serce Bev zabiło, gdy dotknął biodrami jej bioder i spojrzał na nią
spod oka. Co on właściwie sobie wyobrażał? %7łe jest Patrickiem Swayze'em
w Wirującym seksie"? Próbowała go odepchnąć, ale złapał ją za rękę i
wziął z powrotem w ramiona.
Tłum nagrodził ich spontanicznymi oklaskami, ale Bev nie była w
stanie okazać wdzięczności za ten entuzjazm. Czuła się tak, jakby jechała na
karuzeli podczas silnego wiatru. Wirowała szaleńczo w stronę poręczy, gdy
nagle nie wiadomo skąd na jej drodze pojawił się mężczyzna, duch w żółtej
79
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
i po prostu obserwować morze, uda jej się uniknąć nieprzyjemnych niespo-
dzianek.
Przyjęcie było wesołe, kelnerzy, ubrani w cytrynowożółte koszule,
uwijali się jak w ukropie, dziewięcioosobowa orkiestra osłonięta parasolem
z palmowych liści grała do tańca. Dzwięki muzyki i migoczące fale morskie
zachęcały roześmiany tłum do kołysania się zgodnie z rytmem. Ponad
głowami ludzi papierowe lampiony poruszane wiatrem kołysały się leniwie
jak tęczowe naszyjniki.
Bev przechyliła się przez poręcz, nasłuchując cichych uderzeń fal o
burtę. Statek miarowo pruł wodę. Księżniczka z Wyspy" wypłynęła z Fort
Lauderdale godzinę temu i teraz kierowała się ku turkusowym wodom St.
Maarten. Plan podróży obejmował dziesięć wysp, włączając w to niektóre
odległe, i dzikie karaibskie podwodne rafy koralowe. Gdyby nie obawa,
która wciąż jej nie opuszczała, mogłaby czekać na to z radością.
Nadszedł kelner z tacą kieliszków pełnych pienistego różowego napoju
i choć Bev miała ochotę się napić, odmówiła. Zaraz po wejściu na statek
odwiedziła lekarza okrętowego i wzięła na wszelki wypadek środek
przeciwko chorobie morskiej. Zaczynała już odczuwać uboczne efekty tego
76
RS
lekarstwa - lekkie zawroty głowy i suchość w ustach - dlatego postanowiła
unikać alkoholu.
Zaczęła spacerować pośród bawiących się, pozostając na uboczu i
taksując tłum wzrokiem w poszukiwaniu Arthura Blankenshipa. Lydia
opisała go jako raczej przeciętnego mężczyznę - średniego wzrostu i
budowy, o brązowych oczach i przedwcześnie posiwiałych skroniach - ale
Bev pamiętała, że rozgląda się za ulubieńcem kobiet.
Stoły, które mijała, uginały się od egzotycznych przekąsek i tac z
tropikalnymi owocami, ale jej uwagę zwróciła misa do ponczu, po brzegi
wypełniona lemoniadą. Kawałki owoców pływały w zimnym jasnożółtym
płynie.
Napełniła filiżankę. Napój, choć trochę cierpki i bardzo orzezwiający,
przypominał raczej sok grejpfrutowy niż lemoniadę, ale był pyszny.
Dręczyło ją pragnienie. W chwilę po wypiciu pierwszej filiżanki nalała
sobie następną i odwróciła się w stronę parkietu, nagle przyjemnie
rozluzniona. Ucisk strachu w klatce piersiowej trochę zelżał. A więc, gdzie
podziewa się pan Blankenship?
Znalazła go niedługo pózniej z prawej strony słonecznego pomostu.
Srebrnowłosy i złotousty diabełek, który oszukał Lydię Covington tańczył z
rudowłosą kobietą, ubraną w obcisły dżinsowy gorsecik i spódniczkę mini.
A więc wymienił Lydię na świeżo upieczoną maturzystkę" - pomyślała
Bev. Widok amanta napełnił ją niechęcią. Ta młoda kobieta była zapewne
tylko chwilowym urozmaiceniem. Nie odznaczała się doświadczeniem ani
pieniędzmi, których taki zawodowiec jak on z pewnością poszukiwał.
Bev potrząsnęła głową, pozwalając włosom rozsypać się na ramionach
i rozważała swój następny ruch. Było jej dziwnie ciepło, twarz jej
poczerwieniała, nadal odrobinę kręciło się jej w głowie. Czy to lekarstwo
77
RS
przeciw chorobie morskiej sprawiło, że czuła się tak dziwnie? Zerknęła na
prawie pustą filiżankę po ponczu. Ucisk w klatce piersiowej słabł coraz
bardziej. W innych okolicznościach byłaby przytłoczona perspektywą
konkurencji z dużo młodszą rywalką, ale jakiś wewnętrzny impuls popychał
ją do działania.
Spojrzała po sobie i podziękowała w duchu projektantom bielizny za
podkładki powiększające piersi. Kwiecista sukienka leżała doskonale.
Obiecała sobie, że po powrocie musi podziękować Tinie za wybór tej
właśnie sukni. Sąsiadka nie myliła się, twierdząc, że doda jej ona pewności
siebie.
Orkiestra zaczęła grać szybsze kawałki. Arthur i jego rudowłosa
partnerka opuścili parkiet, stając przy poręczy. Znajdowali się teraz
dokładnie naprzeciwko pomostu. Gdy odwrócili się, aby popatrzeć na wodę,
Bev zdecydowała się podejść w ich kierunku.
Odstawiając szklankę, poczuła lekki zawrót głowy, ale obarczyła za to
winą swoje pantofle. Gdy znalazła się pośrodku parkietu, zdała sobie
sprawę, że coś naprawdę było nie w porządku. Ręce trzepotały jej w
dziwnym tańcu, kołysała się, próbując ukryć trudności w utrzymaniu
równowagi. Muzyka reggae dzwięczała jej w uszach, tancerze wirowali
wokół. Miała wrażenie, że nawet statek kręci się pod jej stopami.
Wyciągnęła przed siebie ramiona, by utrzymać równowagę.
- Co się dzieje? - mruknęła zdumiona. - Czy to huragan?
Tańczący wydawali się być zupełnie obojętni na jej kłopoty.
Przechodzący kelner zrobił unik i zrozumiała, że musi polegać wyłącznie na
własnym oszołomionym umyśle. Opadła ją kolejna fala zawrotów głowy,
pomost zaczął falować pod stopami. Skierowała się w stronę krzesła, aby na
nim usiąść, ale w żaden sposób nie mogła do niego dotrzeć.
78
RS
- Ratunku - wyszeptała, wymachując ramionami. Każdy ruch
pogarszał sytuację. Pochylała się i kołysała, jakby wykonywała taniec
brzucha, górna część ciała obracała się w jedną stronę, dolna w drugą.
Tancerze w dalszym ciągu nie zwracali na nią uwagi, w końcu jednak coś
zauważyli. Przyglądali się jej, jakby stała się dla nich zródłem rozrywki.
Mocno zbudowany mężczyzna, stojący na uboczu, wyraził swój
podziw uniesionym do góry kciukiem.
- Niech pani pokaże, jak się tańczy! - zawołał.
Bev próbowała potrząsnąć głową, ale to tylko wywołało większe
oszołomienie. Ku jej przerażeniu mężczyzna zaczął tańczyć naprzeciwko
niej, poruszając ramionami.
- Ależ ja nie tańczę - powiedziała, on zaś pochylał się, kołysał i
podskakiwał.
- Oczywiście, że tańczysz, ślicznotko. - Pociągnął Bev ku sobie,
chwytając ją za przeguby. - Ze mną!
Przywarła do niego, przerażona, że facet będzie się obracać, czy
pochylać albo zrobi coś, co sprawi, że oboje znajdą się na podłodze.
- Tam! - skinęła głową w stronę Arthura i rudowłosej. -Czy możemy
tańczyć tam?
Serce Bev zabiło, gdy dotknął biodrami jej bioder i spojrzał na nią
spod oka. Co on właściwie sobie wyobrażał? %7łe jest Patrickiem Swayze'em
w Wirującym seksie"? Próbowała go odepchnąć, ale złapał ją za rękę i
wziął z powrotem w ramiona.
Tłum nagrodził ich spontanicznymi oklaskami, ale Bev nie była w
stanie okazać wdzięczności za ten entuzjazm. Czuła się tak, jakby jechała na
karuzeli podczas silnego wiatru. Wirowała szaleńczo w stronę poręczy, gdy
nagle nie wiadomo skąd na jej drodze pojawił się mężczyzna, duch w żółtej
79
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]