[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Andreas wyciągnął dłoń, rozłączył jej mocno splecione ręce i podniósł je do ust.
- Zaufać komuś to nie grzech.
Podniosła na niego załzawione oczy. Nie rozumiała, dlaczego jest dla niej taki mi-
ły. Byłoby lepiej, gdyby pozostał oschły, jak na samym początku, gdy natknęła się na
niego w hotelu. Był jak bezlitosny generał wydający rozkazy swojej karnej armii. Ostat-
nio się zmienił. Coraz częściej rezygnował z pracy, żeby pokazywać jej urocze zakątki
wyspy. Co wieczór razem podziwiali zachód słońca. Chciała zapamiętać na zawsze ten
wspaniały widok, dlatego obiecała sobie, że do wyjazdu nie opuści żadnego zachodu
słońca.
Cleo potrząsnęła głową. Nie powinna sobie robić nadziei. Już raz popełniła błąd i
została sama. Tym razem na szczęście podpisała kontrakt. Niedługo wyjedzie z pie-
niędzmi i nigdy więcej nie zobaczy Andreasa. Odwróciła głowę, by ukryć łzy. Zostały im
dwa tygodnie.
- Miło, że to mówisz - odezwała się wreszcie.
- Jak bardzo?
- Słucham?
- Jak bardzo jest ci miło?
- Nadal nie rozumiem.
- Co powiesz na przedłużenie pobytu?
- Nie zgodzę się.
Zdziwiła go jej szybka odpowiedz.
- Chciałam powiedzieć, że to niemożliwe. Zaczynam studia, mam plany... - Ner-
wowo zacisnęła ręce na fałdach sukienki.
- Zapłacę ci dodatkowo dwa miliony australijskich dolarów.
- Nie chodzi o pieniądze!
R
L
T
Coraz bardziej krępowała ją myśl, że Andreas jej płaci. Początkowo był do niej
wrogo nastawiony, ale dzięki temu łatwiej jej było wywiązywać się z danego słowa. Jed-
nak gdy zrobił się czuły, sytuacja stawała się coraz bardziej upokarzająca.
- Przecież dobrze nam razem.
Cleo wstała i podeszła do balustrady. Była pełnia sezonu. Do portu wpłynęły trzy
pasażerskie statki. Między statkami a brzegiem wyspy kursowały małe łodzie, przewożą-
ce spragnionych wrażeń turystów.
 Zaufać komuś to nie grzech".
- Dobrze ci ze mną, prawda? - spytał ponownie Andreas, stając obok niej.
- Posłuchaj, mamy jeszcze dwa tygodnie. Wykorzystajmy je jak najlepiej.
Nagle Andreas odwrócił się, gdyż za plecami usłyszał szmer.
- Petra! Czego chcesz?
- Kalimera - odezwała się Petra. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale miałeś wyłą-
czoną komórkę i nie mogłam się do ciebie dodzwonić. Musimy porozmawiać.
- To pilne? - spytał niegrzecznie.
Nie podobało mu się, że Petra wciąż za nimi węszy. Udało jej się namówić Cleo na
zwierzenia i kto wie, co jeszcze chodziło jej po głowie. Zastanawiał się, jak długo stała
na tarasie, przysłuchując się ich rozmowie.
- Chciałam tylko powiedzieć, że wracam do domu. yle się czuję. Nie będziesz miał
ze mnie pożytku w biurze.
Nie rozumiał, dlaczego Petra tak się obnosi ze swoim złym samopoczuciem. To
było do niej niepodobne.
- Ciągle zle się czujesz? - spytała Cleo, podchodząc do Petry i biorąc ją pod ramię.
- Mogę ci w czymś pomóc?
- To miło z twojej strony - uśmiechnęła się Petra. - Kręci mi się w głowie.
Andreas z niedowierzaniem patrzył, jak Petra po mistrzowsku odgrywa rolę cier-
piącej.
- Czekam tu na ciebie! - krzyknął za Cleo. - Pójdziemy na zakupy.
Cleo zamachała ręką i wprowadziła Petrę do domu. Andreas zaczął się nerwowo
przechadzać po tarasie. Nie skłamał, już dawno chciał pokazać Cleo najlepsze sklepy w
R
L
T
mieście, chociaż wiedział, że Cleo nie przepada za zakupami. Wolała zwiedzać kościoły i
przechadzać się uliczkami miasta. Zależało mu jednak na tym, aby kupiła sobie biżuterię,
która podkreśli błękit jej oczu i będzie pamiątką z Santorini.
Nie mógł zrozumieć, dlaczego tak się spieszyła do domu. Wiedział, że bardzo jej
się tu podoba, nawet pogodziła się z myślą, że mieszka blisko wulkanu. Musiał wymyślić
coś, co skłoni ją do zmiany planów. Był gotów oddać każde pieniądze, byle mieć ją przy
sobie jeszcze przez dwa tygodnie.
Cleo z uwagą przyglądała się breloczkom do kluczy, myśląc o prezentach dla ro-
dziny. Ostatnie tygodnie minęły błyskawicznie. Na ulicy było pełno turystów. Fira tętniła
życiem, z każdą chwilą przybywało zwiedzających. Gdyby wiedziała, że tak będzie, zo-
stałaby w domu.
Jej uwagę przykuł srebrny breloczek w kształcie osiołka. Spodoba się blizniakom.
Znalazła drugi z napisem  Santorini". Ten podaruje mamie. Został jeszcze prezent dla
ojczyma. Zaczęła uważnie przyglądać się bibelotom na półkach.
I wtedy go zobaczyła.
R
L
T
ROZDZIAA DWUNASTY
Przeglądał pocztówki. Wydał jej się potężniejszy i jakby wyższy. Może dlatego, że
był spalony od słońca i obejmował ramieniem chudą, niską dziewczynę.
Cleo z wrażenia upuściła na ziemię breloczki.
- Przepraszam, że to tak długo trwało - usłyszała za sobą głos Andreasa. - Cleo? Co
się stało? yle się czujesz?
- To on - wyszeptała z trudem. - To Kurt.
Chłopak wszedł do sklepu, żeby kupić pocztówkę. Rozejrzał się dookoła i nagle
jego wzrok spoczął na Andreasie, który wrogo mu się przyglądał. Kiedy zauważył Cleo,
w jego oczach pojawiło się zdumienie. Cofnął się i wpadł na swoją dziewczynę, która
akurat przymierzała okulary przeciwsłoneczne. Chwycił ją za ramię i mimo jej protestów
wyciągnął ze sklepu.
- Zostań tu! - Andreas rzucił do Cleo.
Krzyknął coś po grecku do właścicielki sklepu i wybiegł za Kurtem.
Kobieta przyniosła Cleo krzesło i poprosiła, by usiadła. Potem podała jej szklankę
wody. Cleo nie protestowała. Była tak zaszokowana widokiem Kurta, że nie potrafiła
wydobyć słowa.
A więc zrealizował swoje plany i przyjechał na Santorini. Tyle jej opowiadał o tej
greckiej wyspie. Ciekawe, kim była jego dziewczyna. Może ją także poznał przez inter-
net?
Greczynka ze sklepu wręczyła Cleo torbę z zapakowanymi prezentami. Gdy Cleo
sięgnęła po portfel, kobieta zaprotestowała.
- Pani nie płaci - uśmiechnęła się i przyjaznie poklepała ją po ramieniu.
Po kwadransie zjawił się Andreas. Cleo wstała zdenerwowana.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Lepiej. Gdzie Kurt?
- Wyjdzmy stąd. Potem wszystko ci opowiem.
R
L
T
Dopiero teraz Cleo zauważyła, że przed sklepem zgromadził się tłum ciekawskich.
Odwróciła się i podziękowała właścicielce sklepu za opiekę. Kobieta odparła jej po grec-
ku. Mówiła coś z entuzjazmem, ale Cleo nic nie rozumiała.
- Co powiedziała? - spytała Andreasa, gdy wyszli ze sklepu.
- Powiedziała, że będziemy mieli piękne dzieci.
- Dziwne...
Andreas nie odpowiedział. W duchu pragnął, by przepowiednia kobiety się spełni-
ła.
- To dla ciebie - powiedział Andreas, podając jej kopertę.
Siedzieli na tarasie. Cleo nieufnie spojrzała na kopertę.
- Otwórz.
W środku był plik banknotów.
- Co to jest?
- Porozmawiałem z twoim byłym chłopakiem.
- %7łartujesz! Oddał pieniądze? Niesamowite!
- Wolał oddać dług, niż stanąć przed sądem pod zarzutem kradzieży okularów.
- O czym ty mówisz?
- Jego dziewczyna mierzyła okulary przeciwsłoneczne i nie miała czasu ich odło-
żyć. Kurt wolał nie zadzierać z policją. Jego statek niedawno odpłynął.
- Dziękuję - powiedziała i rzuciła mu się na szyję. - Tak bardzo cię kocham! - za-
wołała i natychmiast się zmieszała. - To znaczy, bardzo ci dziękuję za to, co dla mnie
zrobiłeś.
- Rozumiem.
Odsunęli się od siebie, nie wiedząc, jak się zachować.
- Muszę jeszcze pójść do biura - powiedział Andreas. - Petra poszła do domu...
Dasz sobie radę?
Cleo skinęła głową. Pomyślała, że na pewno wystraszyła Andreasa tym niekontro-
lowanym wybuchem i teraz na pewno będzie chciał szybko się jej pozbyć.
- Oczywiście. Do zobaczenia wieczorem.
R
L
T
Po chwili została sama na skąpanym w słońcu tarasie. Czuła na twarzy powiew
morskiej bryzy. W oddali zbierały się chmury, jakby się zanosiło na burzę. %7łałowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl