[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ne drzwi i gestem zaprosił Natashę do środka.
- Jedz z Alim. Ja muszę jeszcze coś zrobić. - Zatrzasnął
drzwi. - Zawiez ją do pałacu sułtana.
Uniósł rękę w geście pożegnania. Natasha odwróciła
głowę i popatrzyła, jak stoi nieruchomo, wpatrując się
w znikający samochód.
I nagle pomyÅ›laÅ‚a, że Kazim patrzy tak, jakby nie spo­
dziewał się, że kiedykolwiek jeszcze ją zobaczy.
ROZDZIAA JEDENASTY
- Czekali na Natashę w jej mieszkaniu. - Tom podał
Kazimowi kartkę. - Policja ich aresztowała, ale...
Kazim spojrzał na notatkę i przeczytał jedno z nazwisk.
- On jest tutaj?
- Tak, przyleciał do Saraq.
- jeÅ›li majÄ… helikopter, mogÄ… tu być jeszcze przed Å›nia­
daniem.
- No właśnie.
- A więc co musimy zrobić?
Nocna podróż przez pustynię była najgorszą podróżą
w jej życiu. Nawet marsz przez dżunglÄ™ nie byÅ‚ tak prze­
rażający. Mogła myśleć tylko o Kazimie, który patrzył na
niÄ… tak, jakby rozstawali siÄ™ na zawsze.
Pobyt w paÅ‚acu wcale jej nie cieszyÅ‚. ChciaÅ‚a tylko zo­
baczyć Kazima.
Służąca zaprowadziła ją do pokoju, w którym pełno
było ozdobionych miękkimi poduszkami sof.
- To dla pani - otworzyła pełną ubrań szafę i wskazała
ogromną lodówkę.
Jednak Natasha nie była zainteresowana ani jednym,
ani drugim.
- Dziękuję, ale gdzie jest Kazim?
- Jego ekscelencja zjawi siÄ™ tu, jak tylko pani odpocz­
nie po podróży.
Musiała się tym zadowolić.
Wraz ze wschodem słońca piasek za oknem przybrał
barwÄ™ srebra, potem zÅ‚ota. WÅ‚ożyÅ‚a na siebie miÄ™kkie, je­
dwabne spodnie i koszulÄ™ bez rÄ™kawów. Ubrania pach­
niały znajomo.
Amertage. Ciekawe, która z jego dziewczyn przedtem
nosiła te ciuchy? I zaraz ofuknęła się w duchu. I ona, i Ka-
zim są dorośli, każde z nich ma swoją przeszłość.
Wciąż go nie było.
SÅ‚użąca przyniosÅ‚a owoce i aromatycznÄ… herbatÄ™ i za­
prosiła do poczęstunku na niewielkim tarasie. Kazima
nie byÅ‚o. Nie byÅ‚o go również wtedy, gdy sÅ‚oÅ„ce osiÄ…g­
nęło zenit.
Służąca przyniosła lemoniadę.
- Jego ekscelencja? - spytała Natasha.
- Przyjdzie.
Aby wypeÅ‚nić czymÅ› czas, zaczęła zwiedzać pokoje. Pa­
łac nie był zbyt duży. Przypominał obronną wieżę, którą
ktoś zaadaptował na wytworne mieszkanie. Zciany były
z nagiego kamienia, ale wnętrza urządzono luksusowo:
miękkie dywany, rzezbione meble, drogocenne ozdoby.
Gdyby Kazim był obok niej, czułaby się jak w raju. Bez
niego była chora z niepokoju.
Trafiła na wąski korytarz, w którym czuć było zapach
kawy i Å›wieżo pieczonego chleba. Na jego koÅ„cu znajdo­
wało się niewielkie biuro. Gdy ujrzała Toma Soltanoma,
weszła do środka.
- O co tu chodzi? - spytała bez zbędnych wstępów.
Tom spojrzał na nią.
- Panno Lambert, nie słyszałem pani.
- Gdzie jest Kazim? - Była bardzo spokojna. - Myślę,
że nadeszła pora, żeby mi pan powiedział.
ZaczÄ…Å‚ wiÄ™c mówić. Nie byÅ‚ oratorem, ale widzÄ…c tÅ‚u­
mionÄ… wÅ›ciekÅ‚ość Panny Eksplozji, staraÅ‚ siÄ™, by jego prze­
mowa była piękna, ozdobna i kojąca. Dlatego też Natasha
zdołała wyłuskać tylko tyle:
- Kazim obawia siÄ™, że przywożąc mnie tu, naraziÅ‚ mo­
je życie na niebezpieczeństwo?
- Ależ nie, panno Lambert! Jest akurat odwrotnie. Przy­
wiezliśmy tu panią, żeby uniknąć niebezpieczeństwa.
My? Natasha poczuła, że robi jej się zimno.
- Zapewniam paniÄ…, że Kazim bardzo bolaÅ‚ nad tÄ… nie­
fortunnÄ… sytuacjÄ…. Nie zajmujemy siÄ™ porywaniem Å‚udzi.
- Oczywiście, że nie - zdołała wydusić przez zesztyw-
niałe usta.
- Ale nie znalezliÅ›my innego sposobu, by paniÄ… chro­
nić. Została pani z nim sfotografowana. Zazwyczaj Kazim
jest bardzo dyskretny i nie afiszuje siÄ™ ze swoimi... zna­
jomymi. Problem polega na tym, że to czyni z pani oso­
bę, którą Kazim...
- Zabrał do restauracji? Wielkie mi co!
- A jednak dla świata stała się pani osobą bliską Kazi-
mowi, ważną dla niego. Szejk uznał, że ponieważ przez
niego znalazła się pani w niebezpieczeństwie, na nim
spoczywa obowiązek, by wyciągnąć panią z tego.
 Zawsze spłacam moje długi". Jak mogła pomyśleć, że
chodzi o coÅ› innego? Och, Kazim bywa uroczy, ale wcale
jej nie pragnie. Tamtej nocy wyszedÅ‚ z jej mieszkania. Po­
tem się tłumaczył, że zachował się po rycersku, lecz ona
wiedziała swoje. Po prostu była mu obojętna.
Ależ z niej idiotka.
- Kazim jest czÅ‚owiekiem honorowym, zawsze dotrzy­
muje swoich zobowiązań. %7ładen problem nie jest zbyt
duży, żaden detal zbyt mały.
Uśmiechnęła się szeroko.
- To prawda. ZajÄ…Å‚ siÄ™ nawet takim detalem jak niejaka
Natasha Lambert, prawda?
- Och, panno Lambert...
- Nie martw się, zawsze lepiej znać fakty. - Znów się
uśmiechnęła.
- Tak, ale.
- Dziękuję za wyjaśnienie. Daj mi znać, kiedy będę
mogÅ‚a wracać. Mam nadziejÄ™, że dostarczycie mi pasz­
port. Kazim mówił, że się tym zajmie... - Zawiesiła głos.
- A on zawsze dotrzymuje swoich zobowiązań, czyż nie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl