[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czuła się tak szczęśliwa, jak w dniu, w którym Jake po raz pierwszy wziął ją w ramiona.
Konflikt między Nedem i Solange nie miał dla niej żadnego znaczenia. Jake mieszka w Nowym
Orleanie, a nie w Houma i jazz jest częścią jego życia.
Zeszłej noc wspomniał, że mógłby pokochać bagna tak jak ona. Powiedział też, że
zrozumie jej chęć podróżowania, jeśli zawsze będzie wracać do domu.
Przecież chcesz mieć kiedyś z nim dziecko, powiedziała sobie ostro Annie. Na co
czekasz, zanim powiesz mu  tak?
Kiedy parkowała przed klubem, samochód Jake'a stał na swoim miejscu.
Zastanawiała się, czy Jake jest na górze. Chciała natychmiast mu powiedzieć, czego się
dowiedziała. Pózniej przypomniała sobie, że skończył pracę nad projektem. Z klubu dobiegała
muzyka. Jake na pewno jest w klubie, jak zwykle, pomyślała.
Nie było go jednak przy jego stoliku. Chwilę pózniej zauważyła go przy barze. Stał tyłem
do sceny i pił szkocką. Siedząca obok mocno umalowana brunetka flirtowała z nim, próbując
bezskutecznie zwrócić na siebie jego uwagę.
Coś jest nie tak, pomyślała z obawą, zajmując miejsce obok Jake'a. Czyżby coś się nie
udało w związku z projektem?
Na jej widok Jake lekko uniósł brwi.
- Zdrowie! - rzucił zwięzle, unosząc szklankę. - Nie spodziewałem się, że zobaczę cię dziś
w klubie.
- Ależ... dlaczego nie? Wzruszył ramionami.
- Myślałem, że pojechaliście z Harrym za miasto.
- Ja i Harry? Kochanie, pożyczyłam od niego samochód, żeby pojechać do Gretna, do
Marie Arnogne. Mieszka w domu opieki. Harry ją tam odnalazł.
W jego oczach pojawił się błysk zainteresowania, lecz rzucił tylko obcym głosem:
- Przypuszczam, że wyraziłaś mu odpowiednio swą wdzięczność.
Annie nakryła dłonią jego dłoń.
- Oczywiście, że jestem mu wdzięczna - powiedziała, - Nie sądzisz, że powinnam? Jake,
dzieje się coś, o czym mi nie mówisz.
- Coś, czego j a nie mówię? - Zaklął. - Nie rób ze mnie głupca. Widziałem was wcześniej,
w objęciach. Ale nie musisz mi przypominać... jesteś wolna i możesz być tak cholernie
wdzięczna... każdemu.
Przez chwilę patrzyła na niego, próbując zrozumieć, o czym mówi.
- Myślisz, że ja i Harry... - zaczęła i przypomniała sobie scenę przy pianinie. - Przecież
sam w to nie wierzysz, prawda? - zapytała cicho.
- A jakie to ma znaczenie? - Przesunął szklankę po barze, gestem prosząc barmana o
następną szkocką. - Zeszłej nocy wyraziłaś się jasno - dodał, nie patrząc na Annie. - Twoja matka
była ladacznicą, więc ty też musisz taka być. Uparłaś się, że musisz mi to udowodnić, Bóg wie
dlaczego. Tylko nie oczekuj, że będę na to patrzył. To wszystko, o co proszę.
Przerażona jego stówami Annie poczuła, że wzbiera w niej gniew i dochodzi do głosu
charakter odziedziczony po ojcu.
- Może to ja nie powinnam być w pobliżu - rzuciła złowieszczo.
Długo nie odpowiadał.
- Jeśli chcesz zerwać kontrakt, nie będę wyciągał żadnych konsekwencji - stwierdził w
końcu.
Wstał, nie czekając na zamówionego drinka. Machnął ręką i wyszedł.
Annie odprowadziła go wzrokiem, czując dziwną słabość. Była jednak da, tak bardzo, że
uchroniło ją to przed rozpłakaniem się. W porządku, pomyślała, trzymając się swej złości jak
koła ratunkowego. Niech będzie, jak chcesz. Nie ma sensu zmuszać cię do wysłuchania prawdy.
Nie mogę dbać zarówno o karierę, jak i o mężczyznę, który nie potrafi mi zaufać.
Postanowiła zabrać swoje rzeczy z jego mieszkania pózniej. Z oburzeniem wyszła z
klubu. Mam nadzieję, że Stephen Morel mówił poważnie, kiedy prosił, żebym zastanowiła się
nad jego propozycją wzięcia udziału w koncercie, pomyślała, idąc pieszo do mieszkania Sally.
ROZDZIAA 12
Kiedy Annie dotarła do domu, Sally szczęśliwie nie było. Z poczuciem ulgi i żalu
wykręciła domowy numer Stephena Morela. Udało jej się uzyskać połączenie natychmiast.
Jeszcze nie podpisał kontraktu z żadnym piosenkarzem.
- Jestem zachwycony, że zmieniłaś zdanie - powiedział. - Pewnie nie uda mi się namówić
cię na przyjazd tu kilka tygodni wcześniej, prawda? Oczywiście, potrzebujemy trochę czasu na
przygotowanie programu. Interesuje mnie mały kabaret tutaj, na Jannus Landing.
Z ciężkim sercem zgodziła się na propozycję. Zostały jej dwa tygodnie do wygaśnięcia
kontraktu, a zresztą Jake powiedział, że nie będzie wyciągał konsekwencji, jeśli Annie nie
wywiąże się z umowy. Jeśli chce, żebym odeszła, jakie znaczenie ma fakt, kiedy to nastąpi,
pomyślała.
Siedziała skulona na łóżku w ciemnościach, kiedy ktoś zaczął dobijać się do drzwi.
- Wpuść mnie - rozległ się głos Jake'a. - Muszę cię przeprosić, kochanie.
Oszołomiona, z wahaniem otworzyła drzwi.
- Jakieś dwadzieścia minut temu przyszedł do klubu Harry... ze swoją nową narzeczoną -
wyznał Jake, ujmując jej dłonie. - Ktoś mu powiedział, co zaszło między nami.
- I wyprowadził cię z błędu? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl